William
doskonale wiedział, że pociąg do Hogwartu odjeżdża tylko raz w roku z peronu
dziewięć i trzy czwarte. A jednak stanął
przed barierką, mając nadzieję, że… W sumie sam nie wiedział, dlaczego.
Zrobił pierwszy krok. Za nim następny,
potem kolejny… Stąpał coraz pewniej. Wyciągnął nogę, odzianą w czarnego glana,
i natrafił na ścianę. Stanął. Spróbował jeszcze raz, lecz ponownie spotkał się
z murem. Przyjrzał się przejściu na peron dokładniej i odkrył, że z boku
znajdowało się wąskie, podłużne wgłębienie. Podszedł bliżej, nie bacząc na
podejrzliwe spojrzenia mugolskiego ochroniarza. Wyciągnął rękę i smagnął bladym
palcem dziurę. Nagle przyszła mu do głowy błyskotliwa myśl.
Wyciągnął
swoją lipową różdżkę i szybko wsunął ją do rękawa czarnego płaszcza. Spojrzał
na mugola, teraz palącego papierosa, i w chwili, gdy ten skoncentrował się na
wytwarzaniu z nikotynowego dymu małych obłoczków, rzucił zaklęcie:
– Petrificus totalus!
Mężczyzna,
rażony urokiem, upadł sztywno na ziemię. Will uśmiechnął się z satysfakcją pod
nosem, po czym przyłożył swoją różdżkę do wgłębienia. Mur lekko zafalował.
William, ucieszony swoją inteligencją, przestąpił barierkę.
Znalazł się na opustoszałym,
lekko zaniedbanym dworcu. Podłoga nie lśniła czystością, lampy migotały,
zamiast świecić równomiernym światłem. Kamyki z torów kolejowych porozsypywane
były po całym peronie. Pomyślał, że ktoś sprząta to miejsce tylko przed 1 września,
przerwą świąteczną i początkiem wakacji. Był trochę zszokowany, patrząc na
obecny stan peronu i wiedząc, że niedawn0o był sprzątany. Rozejrzał się jeszcze
raz dookoła i jego wzrok przykuł ciemny kształt człowieka, siedzącego przy
granicy kamiennego murka.
Podszedł bliżej niego i rozpoznał
w nim mężczyznę. Pijanego mężczyznę.
Powoli usiadł obok niego.
– A co ty tu robisz? – zapytał go mężczyzna wyjątkowo pijanym głosem.
I bekając przy okazji. William spojrzał na niego z obrzydzeniem, jednak szybko
zmienił postawę. Może czegoś się od niego dowie?
– To samo, co ty – odpowiedział pewnie. – Kim jesteś?
– Ja? –
zaśmiał się chrapliwie. – Czekam
na pociąg.
– Co?
– Jestem maszynistą – czknął.
William
nie mógł uwierzyć we własne szczęście.
– Ekspresu Hogwart? – zapytał z niezatuszowanym niedowierzaniem.
Mężczyzna
spojrzał na niego rozbieganym wzrokiem.
– Wiesz, co ja mam za życie? Płacą mi grosze, a
dziewięć dni w roku spędzam w pociągu. Cały czas. Zawożę dzieci, wracam. Przyjeżdżam
po dzieci, zawożę. Za dziewięć dni zabranych z życie dostaję marne paręnaście
galeonów. Ale ty – lekko zakrztusił się własną śliną – ty nie wiesz, jak to
jest. Nie masz pojęcia…
Ponownie
czknął głośno, a William poczuł silny zapach taniego alkoholu. Mężczyzna sięgnął
po nową butelkę, siódmą z kolei, jak zauważył William. Przez parę minut dało się
słyszeć tylko odgłos połykania.
–
Jesteś nikim – stwierdził chłopak. Widząc błędne i urażone spojrzenie
maszynisty, sprostował: – To znaczy... Dla czarodziei, dla Dumbledore'a, jesteś
nikim ważnym. Z twoich opowieści wynika... – Nie dokończył jednak, ponieważ
przerwał mu brzęk tłuczonego szkła.
Mężczyzna
wstał. Zachwiał się przy tym niebezpiecznie, jednak zdołał utrzymać równowagę.
Uniósł przybrudzony palec i wskazał nim na Williama, drgając. W jego oczach
momentalnie pojawiła się wściekłość pomieszana z bólem. Otworzył usta,
najprawdopodobniej chcąc mu coś wygarnąć, jednak pokręcił tylko głową. Odwrócił
się i, zabierając ze sobą resztę pełnych butelek, odszedł do swojego
koczowniczego miejsca pod jednym z filarów.
William
krzyknął za nim, ale mężczyzna udawał głuchego. Spróbował jeszcze raz; nie uśmiechało
mu się latanie za jakimś starym, lekko zwariowanym, a w dodatku pijanym
maszynistą. Gdy mężczyzna znowu nie zareagował, Will wstał, już nieźle
zirytowany, i podszedł szybkim krokiem do niego.
–
Ej – zaczął niespokojnie, przytupując swoim glanem – nie masz prawa mnie tak
zbywać. Rozumiesz? Ja tu rządzę.
Mężczyzna
spojrzał na niego.
–
Przyszedłem tu po twoją pomoc. Słyszysz mnie?
Mężczyzna
kiwnął lekko głową, aczkolwiek Will doszukał się w tym geście wyrazów łaski.
Prychnął pogardliwie.
–
Musisz – widząc potępiający wzrok maszynisty, nacisnął: – Tak, musisz. Jesteś
zdany teraz na moją wolę. Musisz powiedzieć mi, jak dotrzeć do Hogwartu.
Mężczyzna
zaśmiał się chrapliwie. Gestem pokazał, by usiadł. William skrzywił się, czując
wyziewający odór alkoholu z ust rozmówcy, jednak nie skomentował tego i
potulnie przysiadł na skrawku brudnego koca. Mężczyzna, będąc w pijackim amoku,
próbował zarzucić rękę na ramię chłopaka. To był największy błąd, jaki popełnił
w życiu. W tym momencie przekonał się, że William Salvalez nie ma najmniejszych
skrupułów przed czynieniem zła. „W co ja się wpakowałem…” – pomyślał, jednocześnie
przypominając sobie w pamięci adres jego niedoszłego współpracownika.
–
Chłopcze – czknął; William docenił to, że tym razem starał się zachowywać
ciszej – znam kogoś, kto ci pomoże. Wiedz jednak…
Uniósł palec;
chłopak przewrócił oczami. Mężczyzna ewidentnie próbował go wystraszyć.
– Że nie za
darmo – dokończył.
– Cena nie gra
roli – zapewnił gorliwie kręcący się niespokojnie William. Mężczyzna spojrzał
na niego badawczo, ale powrócił do mówienia.
–
Tu masz adres – wyrwał jedną kartkę z oprawionego notesu, po czym różdżką
nabazgrał parę słów. – do mojego… znajomego. Tak, znajomego.
Rozkojarzył
się. William musiał pstryknąć mu palcami przed nosem, by ten powrócił do
rzeczywistości.
–
O czym to ja mówiłem? Ach, tak, no więc, ten znajomy ma wiele kontaktów z… różnymi
typami. Tak, więc… No, tu masz namiary – przekazał kartkę chłopakowi – i musisz
tam dotrzeć do jutra.
Will
spojrzał na kartkę. Od razu rozpoznał ulicę, która, na jego szczęście, znajdowała
się w Londynie. Na twarzy wykwitł mu pokrętny uśmieszek. Podniósł wzrok znad
kawałka papieru, ale mężczyzny nigdzie nie było. Rozejrzał się, jednak nie
dostrzegł niczego podejrzanego. Poczuł lekki strach, więc czym prędzej wyszedł
z peronu dziewięć i trzy czwarte na mugolski dworzec.
Nie
zauważył walającego się koło koca papieru z dopiskiem:
„Will,
Uważaj na mojego znajomego. Nie powiedziałem ci, ale kiedyś działałem w
mafii. On jest jednych z nich.”
***
Hermiona szła zagubiona szkolnym
korytarzem. Mimo wykazanej odwagi wobec wczorajszego incydentu, czuła, że była
ona jedynie powierzchowna. Bała się. Cholernie się bała. A najgorsze było to, że
nie chodziło o Dracona Malfoya.
Bała
się wszystkiego po trochę.
Bała
się o rodziców, którzy ostatnie dwa tygodnie wakacji spędzili na zjeździe
zapalonych miłośników jakiegoś zespołu muzycznego, pozostawiając ją samą w
domu. Od dawna nie dostała od nich żadnego listu. Nie wiedziała, czy wrócili.
Nie wiedziała, czy nic im się nie stało.
Bała
się o Harry’ego i Rona. Nie miała pojęcia, dlaczego ją nagle odstawili na rzecz
Heks, ale na pewno nie było to nic bezpiecznego. Bała się, że zrobią krzywdę
sobie i innym. W szczególności jej.
Bała
się swoich uczuć. Pomimo, że czuła strach przed Malfoyem, wiedziała, że nie może
przejść obok niego obojętnie. Nie była stalową damą. Podobał się jej, jak każdej
dziewczynie – młodszej czy starszej, mugolce,
czy czarownicy. Ale co z tego, skoro miał beznadziejny charakter, okrutne
zachowania i czarno magiczne zapędy?
Wiedziała,
że nie może mówić o zakochaniu. Ani nawet o zauroczeniu. Miała szesnaście lat,
to już nie czas na żałosne pytania o „chodzenie”! Po prostu się jej podobał. Tak,
właśnie.
Bała się również
dziennika. Bała się o swoją psychikę. Bała się… że zostanie całkiem sama. Tak,
tego najbardziej się obawiała. Póki co miała jeszcze Blaise’a, Ginny i Pansy,
ale niczego nie mogła przewidzieć.
– Eh… –
westchnęła cichutko. Od czasu do czasu przechodzili koło niej uczniowie,
głównie Krukoni i Puchoni. Doszły do niej słuchy o jakimś tajnym stowarzyszeniu
dla członków tych domów. Nie przejmowała się tym zbytnio, jednak jej wrodzona
ciekawość została wyprowadzona na wielką próbę. Iść i podsłuchać czy zająć się
własnymi sprawami?
–
Hej… – od konieczności wyboru wyrwał ją
nieśmiały głos jakiegoś chłopaka. – Ty
jesteś Hermiona Granger, prawda?
Spojrzała
na niego. Był bardzo uroczy; miał rozczochrane, bardzo jasne włosy („Takie jak
Malfoya” – porównała od razu) i duże, brązowe
oczy. Oszacowała, że uczęszcza na siódmy rok.
–
Tak, to ja. – Nie uznała za stosowne wgłębianie się w dalszą znajomość. – Coś
chciałeś?
–
Och… – speszył się Ślizgon, jak rozpoznała dziewczyna po naszywce domu na jego
szacie. – Miałem ci tylko to przekazać.
Podał
jej ciasny zwinięty pergamin, związany elegancką, czerwoną wstążką.
–
Dzięki – mruknęła Hermiona, ruszając dalej i nawet nie patrząc na chłopaka.
Jednak przeszła może z dziesięć metrów, gdy usłyszała krzyk chłopaka:
–
Hermiona!
Odwróciła
się z niechęcią; naprawdę nie miała ochoty na pogaduszki, a do tego zaskoczyła
ją niejaka bezpośredniość Ślizgona.
–
Poczekaj, ja… ee… – zająknął się i Hermiona mogła by przysiąc, że słyszała, jak
przełyka ślinę. – No bo… ja, ty… No, niechciałabyśmożepójśćzemnąwybraćsięnaspacerzemną?
Hermiona
dojrzała w jego oczach bardzo urocze błyski i humor powoli się jej poprawiał.
Zaśmiała się lekko, nie chcąc spłoszyć chłopaka.
–
Mógłbyś powtórzyć? Nie za bardzo zrozumiałam – powiedziała wesoło.
Chłopak
zarumienił się ze wstydu, ale powtórzył, tym razem wyraźniej:
–
Chciałabyś może pójść ze mną na spacer?
Gryfonka
spojrzała na niego zaskoczona, a w myślach analizowała sytuację. W sumie, co
jej szkodzi. Jeśli ten Ślizgon coś kombinował, miała różdżkę w kieszeni. A tak,
był przystojny, nie tak obrzydliwie pewny siebie jak Malfoy, jego nieśmiałość
była wręcz słodka i, co najważniejsze – nie przedstawiał sobą przeciętnego Ślizgona.
–
Właściwie to… dobrze – odparła z uśmiechem po chwilowym zastanowieniu. Chłopak
odwzajemnił jej gest.
–
To może dzisiaj o szesnastej, pasuje ci?
–
Jak najbardziej – odpowiedziała, ciągle uśmiechnięta, z całkiem przywróconym
humorem. Spojrzała na niego jeszcze raz i dostrzegła, że jego twarz wygina się
w radosnym grymasie, oczy błyszczą, a za plecami ukradkowo zaciska kciuki. Roześmiała
się cicho i puściła mu oczko, po czym każdy ruszył w swoją stronę.
Nagle
coś do niej dotarło. Błyskawicznie odwróciła się i, gdy ujrzała chłopaka na końcu
korytarza, wrzasnęła:
–
Ej! Nawet nie wiem, jak masz na imię!
Ślizgon
odwrócił się; był rozbawiony.
–
Angue*, po prostu Ang.
Za
zakrętem dziewczyna wydała cichy okrzyk podniecenia. Zainteresował się nią
przystojny chłopak, zaprosił na randkę… Czuła się trochę jak we śnie. Angue…
intrygujące imię. Gdzieś już czytała… Z jej gardła ponownie wydobył się pisk.
Chociaż miała wrażenie, że skądś zna tego chłopaka. „Pewnie ze szkoły, głupia –
też chodzi do Hogwartu”.
Spojrzała
na list. Wyglądał on bardzo uroczyście, więc nic dziwnego, że się przestraszyła.
Drżącymi palcami odwiązała ciasno zwiniętą wstążkę i rozprostowała pergamin.
Przebiegła wzrokiem po liście. Zmarszczyła brwi. Podniosła wzrok i zagapiła się
w ścianę. Kilkanaście minut później siedziała zamyślona w swoim dormitorium.
***
Przepraszam z całego serca. Wiem, że Was zawiodłam. Przyznaję się, nie mam pomysłu, jak to potoczyć dalej, w głowie siedzi mi jedynie epilog. Jednak zakończę to opowiadanie, tak bardzo chcę je zakończyć. Notka chyba o połowę krótsza niż normalnie. Zadowolona jestem tylko ze sceny z Willem. Nie wiem, po co wprowadziłam Angue, nie mam pojęcia, po co jeszcze bardziej plączę. Chciałam już coś dodać, więc nie napisałam więcej, bo nie dałam rady. Jeszcze raz przepraszam i zrozumiem, jeśli nie będziecie chcieli tego czytać. Myślałam, że jak poruszę tylko wątek Dramione, będzie to nudne. Okazało się, że dodałam za dużo wszystkiego, już czasami sama się mieszam. Naprawdę przepraszam. Postanowiłam, że od dzisiaj, od tej notki, postaram się ograniczyć opisywanie życia bohaterów pobocznych. Nie wiem, co sobie myślałam - sama nie lubię w Dramione czytać o kimś innym niż Dramione (chyba, że jest ważny dla fabuły, jak na przykład Will czy Dumbledore). Pozdrawiam i śmiało mogę powiedzieć, że kocham Was za to, że może jeszcze ze mną jesteście.
Pozdrawiam gorąco (przyda się na chłodną jesień) i wszystkim innym, którzy piszą, życzę wiele weny, ponieważ sama nie daje sobie bez niej rady.
Cave
PS. Nawet nie sprawdziłam notki, więc jeśli widzicie jakiekolwiek błędy, napiszcie ;)
***
Przepraszam z całego serca. Wiem, że Was zawiodłam. Przyznaję się, nie mam pomysłu, jak to potoczyć dalej, w głowie siedzi mi jedynie epilog. Jednak zakończę to opowiadanie, tak bardzo chcę je zakończyć. Notka chyba o połowę krótsza niż normalnie. Zadowolona jestem tylko ze sceny z Willem. Nie wiem, po co wprowadziłam Angue, nie mam pojęcia, po co jeszcze bardziej plączę. Chciałam już coś dodać, więc nie napisałam więcej, bo nie dałam rady. Jeszcze raz przepraszam i zrozumiem, jeśli nie będziecie chcieli tego czytać. Myślałam, że jak poruszę tylko wątek Dramione, będzie to nudne. Okazało się, że dodałam za dużo wszystkiego, już czasami sama się mieszam. Naprawdę przepraszam. Postanowiłam, że od dzisiaj, od tej notki, postaram się ograniczyć opisywanie życia bohaterów pobocznych. Nie wiem, co sobie myślałam - sama nie lubię w Dramione czytać o kimś innym niż Dramione (chyba, że jest ważny dla fabuły, jak na przykład Will czy Dumbledore). Pozdrawiam i śmiało mogę powiedzieć, że kocham Was za to, że może jeszcze ze mną jesteście.
Pozdrawiam gorąco (przyda się na chłodną jesień) i wszystkim innym, którzy piszą, życzę wiele weny, ponieważ sama nie daje sobie bez niej rady.
Cave
PS. Nawet nie sprawdziłam notki, więc jeśli widzicie jakiekolwiek błędy, napiszcie ;)
Jezu, doczekałam się! Czekałam tak długo codzienne sprawdzanie czy nie ma rozdziału :< A co do rozdziału to super! Cieszę się, że już jesteś i życzę weny :3
OdpowiedzUsuńJeju, kolejna za surowa dla siebie.Piszesz ciekawie i masz orginalne pomysły. Mnie osobiście nie przeszkadza, że na Dramione trzeba troszkę poczekać- ja tłumaczę to tak, pewne rzeczy muszą się przedtem wydarzyć. Angue.. Mionie podoba się Malfoy, a on jest do niego strasznie podobny.. Szczerze byłam trochę zdziwiona, że go nie kojarzyła i myślałam, że to jakaś sztuczka Malfoya xD Moment, w którym Ang zapraszał ją na spacer do bólu przypominał mi ten, w którym Harry próbowała zaprosić Cho na bal w 4 części... Ogólnie rozdział bardzo fajny, mam nadzieję, że wena przyjdzie. Będę cierpliwie czekać :))
OdpowiedzUsuńHej bardzo bardzo proszę: Wpadnij na mój blog i oceń! :) Szczerze nie wiem, jaki jest i mam nadzieję że pomożesz mi się dowiedzieć :) http://dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dodałaś rozdział 7 :) I nie oceniaj się tak surowo, ten wyszedł Ci bardzo dobrze. Błędów również się nie dopatrzyłam, jest ok :D
OdpowiedzUsuńA i ten cały Ang jest taaaaki słodki. Już go polubiłam. A i teraz zauważyłam, że przy imieniu Angue jest *, jednak nie ma pod rozdziałem wytłumaczenia, czy jakiejś tam dopiski na ten temat :)
Pozdrawiam magicznie i życzę żeby wena przyszła do Ciebie jak najszybciej i na jak najdłuższy okres czasu :)
~hope~
Cudo <3
OdpowiedzUsuńA przy okazji polecam swojego bloga:
http://historiamilosnapannyblackdragon.blogspot.com/
Muszę przyznać, że mnie wciągnęło, na pewno będę tu zaglądać. Podoba mi się przede wszystkim Twój styl pisania. Jest ciekawie, jest akcja. A Hermiona mnie już w ogóle rozbawiła. Powiem tak jak na dziesiątkach innych blogów, przepraszam, że nie komentowałam poprzednio ale za każdym razem gdy czytam to jestem na telefonie.
OdpowiedzUsuńJednak wiedz, że teraz nie tak łatwo się ode mnie uwolnisz. historia mi sie podoba więc ( buahahahahah ) będe Cie nawiedzać w nocy byś pisała rozdziały.
Zapraszam do siebie.
Pozdrawiam i życze dużo, dużo i jeszcze raz tyle weny.
http://jak-slizgon-zakochal-sie-w-gryfonie.blogspot.com/
~Eve lin.
Zostałaś nominowana do Liebsten Award
OdpowiedzUsuńhttp://hp-i-szmaragd.blogspot.com/2013/12/liebsten-award.html
Czołem, Potteromaniaku!
OdpowiedzUsuńNazywam się Lily i podobnie jak Ty uwielbiam Harry'ego Pottera. Z początku opierałam się wyłącznie na książkach, filmach i opowiadaniach, jednak z czasem doszłam do wniosku - czemu nie pójść o krok dalej? Zaczęłam szukać czegoś więcej i w taki sposób trafiłam do Akademii Magii Ramesville, gdzie dowiedziałam się, że to, co znamy z książek o Harrym to niewielka część całości. Doświadczyłam tam wielu ciekawych rzeczy, nauczyłam się zaklęć, transmutacji czy starożytnych run, poznałam mnóstwo fantastycznych stworzeń, a ponadto nawiązałam wspaniałe przyjaźnie.
I teraz przychodzę do Ciebie z zaproszeniem do zapisania się do Akademii. Byłoby okropnie samolubne z mojej strony, gdybym nie podzieliła się swoim odkryciem z innymi fanami HP.
> Chcesz poznać magię i umieć czarować?
> Masz po dziurki w nosie swoich wrogów i z chęcią byś się ich pozbył?
> Marzy Ci się podziwianie świata z powietrza i chciałbyś dosiąść swojej pierwszej miotły, a następnie wzbić się w powietrze?
> Fascynują Cię magiczne stworzenia i chciałbyś je bliżej poznać? Przelecieć się na hipogryfie czy smoku?
Jeśli choć na jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś pozytywnie, to znaczy, że Świat Magii jest dla Ciebie. Nie zmarnuj swojej szansy na to, by zostać czarodziejem i zapisz się do Ramesville już dzisiaj! Rozpoczęcie roku szkolnego już w najbliższą niedzielę, tj. 9 września!
Czekamy na Ciebie!