niedziela, 7 lipca 2013

6. Zgoda i niezgoda.



William przechadzał się spokojnym krokiem po gruntowych ścieżkach w londyńskim parku St. James. Ręce schował głęboko do kieszeni jesiennej kurtki. Oprócz niskiej temperatury panującej na dworze, wiał chłodny wiatr, ciągnący za sobą masy deszczowej pogody znad oceanu. Nawet kaczki w dużym stawie, ogrodzonym metalowymi kratami, zebrały się w jedną kupę i wzajemnie ogrzewały. Chłopak, mimo wyczuwalnego zimna, spacerował beztrosko, oglądając bezlistne drzewa, które nie były ani trochę interesujące, i nucąc pod nosem jakąś mroczną melodię, wypuszczając przy tym obłoki białej pary z ust. William właśnie rozmyślał o ciepłym wrześniu w europejskich krajach, gdy ktoś dotknął jego ramienia. Zaskoczony drgnął i odwrócił się. Przed nim stał wysoki, mizernie zbudowany mężczyzna. W mroku nie potrafił dostrzec znaków szczególnych postaci, na które był uczulony, a nawet koloru włosów czy ubioru. Swoim sprawnym okiem zauważył jednak obszerny płaszcz na ramionach nieznajomego i zimową, wojskową czapkę na jego głowie. Uwagę chłopaka przyciągnęło jednak spore wybrzuszenie materiału płaszcza na klatce piersiowej, w jednej z wielu kieszeni.
– Synu – odezwał się mężczyzna, podchodząc bliżej. Uważny chłopak odsunął się dwa kroki w bok.
– Czego chcesz?
– Nie poznajesz mnie? – zapytał z chytrym uśmiechem nieznajomy, wkładając rękę w kieszeń z odstającym przedmiotem. William sapnął:
– Och, poznaję. I właśnie mnie dziwi, co TY robisz w MUGOLSKIEJ dzielnicy Londynu. – I po krótkim zastanowieniu dodał: – No i jak mnie znalazłeś.
Mężczyzna zaśmiał się chrapliwie; widocznie długo przebywał na chłodzie.
– Williamie. Niestety nie mogę ci powiedzieć, dlaczego MIESZKAM w Londynie – powiedział ironicznie rozbawiony ojciec. Wyjął rękę z tajemnej kieszeni i skierował ją w dal. Chłopak zauważył, że trzyma różdżkę. Nagle zabłysło niebieskawe światło. Ktoś podszedł do Williama od tyłu i złapał go za ramiona.
Witaj. – Usłyszał syk w mowie wężów. Jako potomek starożytnego rodu czarodziejów, sięgającego korzeniami aż do Salazara Slytherina, rozumiał ten język. Zesztywniał. Tak naprawdę, znał tylko jedną osobę, która odważyłaby się wypowiedzieć w jego stronę mową wężów. Chłopak bowiem był mocno uczulony na tą mowę; wbrew pozorom, miał bardzo wrażliwy słuch. Jeśli nadal twoja propozycja jest aktualna…
William odwrócił się z nadzieją w stronę napastnika. Skwapliwie pokiwał głową, chcąc usłyszeć dalszą część wypowiedzi.
– Mam dla ciebie zadanie. Ale – dopowiedział szybko, widząc, że chłopak otwiera usta nie byle jakie.
– Oczywiście, oczywiście, że podejmę się wykonania tego zadania – powiedział gorliwie William, nadal mową wężów.
Lord Voldemort spojrzał na niego przenikliwie, wyraźnie chcąc doszukać się jakichkolwiek oznak kłamstwa. Trzeci mężczyzna, Fredro Salvalez, przyglądał się sytuacji z satysfakcją, czekając na odpowiedni moment by wkroczyć do akcji. Był dumny z postawy swojego syna – przypominał mu siebie w młodzieńczych latach. Również miał pociąg do Czarnej Magii i śmierciożerstwa… Ale on miał do tego ułatwione zadanie. Przecież ożenił się z siostrą samego Czarnego Pana…
– Odnajdziesz ją – powiedział szorstko Lord. – I przyprowadzisz.
William znieruchomiał, chyba ze szczęścia – przecież sam miał tego dokonać. A jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, szybko jednak schowany pod maską chłodnej ignorancji. Nie mógł pokazać, że cieszy się na myśl o znalezieniu siostry!
– Tak jest.
Czarny Pan skinął głową Fredremu, po czym zniknął w ciemności. Fredro spojrzał swojego syna. Był dumny, cholernie dumny!
– Brawo, synu – mruknął niemal czule, poklepując go po ramieniu. Natychmiast się jednak zreflektował: – Tylko tego nie spieprz.
William wlepił wzrok w swego ojca, a właściwie w zamiatające po żwirowej alejce poły jego płaszcza, szybko niknące w przerażającej czerni zarośli. Zamyślił się przez chwilę. Postanowił jak najszybciej dotrzeć do aktualnego miejsca pobytu siostry – Hogwartu.
Ruszył na dworzec King’s Cross, przy okazji zahaczając o jedyny otwarty w tym osiedlu supermarket. Burczenie w brzuchu przypominało mu, że nadal jest tylko człowiekiem.

***

Hermiona, po dogłębnym badaniu, a nawet kilku, zorganizowanych przez nadopiekuńczą panią Pomfrey, mogła nareszcie wyjść ze Skrzydła Szpitalnego. Jak bardzo marzyła o tej chwili! Zdołała przez tak niewiele czasu, jaki tu spędziła, przeczytać podręczniki do eliksirów, transmutacji i mugoloznastwa, a także parę zniszczonych egzemplarzy największych czarodziejskich dzieł. Co do Blaise’a: postanowiła, że zrobi to, o czym pierwszym pomyśli na jego widok. Chciała zaufać sercu, a nie rozumowi.
Szczęśliwa, niemal podskakując, wyleciała z chorobliwie białego pomieszczenia (nawet powróciło jej poczucie humoru! „Chorobliwie”! Ha ha!). Ruszyła przez korytarze, ciągle zaglądając przez mijane okna na błonia. W pewnym momencie zachciało jej się wyjść na dwór. Tak po prostu. Nie obchodziło ją, że jest zimno, że ma na sobie same cienkie ubrania, że dopiero co wyszła ze Skrzydła Szpitalnego, że jest już ciemno i, że obiecała sobie nigdy więcej tam nie wrócić. A chwilę potem zachciało jej się biegać.
W szaleńczym biegu, prawie jakby brała udział w ważnym wyścigu, pokonała trasę dzielącą ją od brzegu jeziora. Okręciła się kilka razy dookoła własnej osi z rozłożonymi rękami, po czym, śmiejąc się jak szalona, upadła na zieloną trawę, cały czas wpatrując się w ciemne niebo. Po krótkiej chwili zasnęła.
Miała wrażenie, jakby ktoś inny kierował jej ciałem. Wiedziała tylko, że poczuła przymus do otworzenia oczu. Zrobiła to, a nawet wstała i skierowała swoje kroki z powrotem do zamku. Przeszła przez wiele schodów, nie zważając na powitania innych uczniów, wracających z kolacji, czy wołań Ginny i Blaise’a. Czuła tylko, że musi dotrzeć do swojego dormitorium.
Chwilę później, niczym robot, przerzucała zawartość szkolnej torby w poszukiwaniu jednej, bardzo ważnej w tym momencie książki. Nagle w jej oczy rzucił się stara, skórzana okładka dobrze znanego zeszytu. Nie panując nad sobą otworzyła go. Przekartkowała strony na ostatni wpis. I jedną stronę dalej.

„Tak jak paląca się zapałka,
Życie tli się i umiera.
Pierwsze zamiera ciało,
Nie ma chwili wytchnienia.
Potem mózg
Bodźców z zewnątrz nie odbiera.
A dusza…
Dusza nie umiera.
Idzie do piekła
Lub skrada się do nieba.
Moja zniknie w czeluściach piekielnych,
Jestem tego pewna.
Za dużo narkotyków
By żyć normalnie.
Nawet jeśli w niebie
byłoby lepiej,
Ja nie chcę tam iść.
To nie moje miejsce.”*

Hermiona poczuła, że ktoś ją obserwuje. Odzyskała władzę nad swoim ciałem; momentalnie w gardle powstała jej wielka gula. Ta dziewczyna… Musiała być naprawdę zdesperowana. Mimo sprzeciwów swojego rozumu, Hermiona zapragnęła dowiedzieć się więcej o życiu i problemach autorki pamiętnika. Pragnęła przeżyć przygodę, straszną, niebezpieczną, lecz ekscytującą i niezapomnianą. Hermiona miała swój „status” kujona, mola książkowego, i to jej odpowiadało. Jednak czasami nie potrafiła zahamować swoich naturalnych wybryków: od dziecka uwielbiała się bać, uwielbiała sporty ekstremalne, uwielbiała wszystko, co zakazane. I inne.
„Witaj, jestem Hermiona Granger i chciałabym poznać Twoją historię.”
Napisała na kolejnej stronie, mając nadzieję, że dziennik jest stylizowany na ten od Riddle’a, przez który w drugiej klasie musieli ratować Ginny. Nagle w jej okno zastukała sowa. Dziewczyna drgnęła wystraszona; nadal miała wrażenie, że jest obserwowana. Pospiesznie odwiązała zmięty kawałek papieru od nóżki ptaka i rozwinęła go.
„Witaj, Hermiono!
Przyjaciel”
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i spojrzała na dziennik. Róg kartki był oderwany. Przyłożyła do niego liścik i zamarła. Pasował idealnie. Rzuciła go na podłogę i, nie oglądając się za siebie, wybiegła z pomieszczenia. A tymczasem przez otwarte okno wleciała jeszcze jedna sowa, tym razem liścik zrzucając na szafkę nocną Hermiony.
„Najpierw Ty opowiedz mi o sobie.
P.”

***

– Blaise! Blaise, kurwa! – darł się wysoki blondyn, biegnąc korytarzem w stronę ostentacyjnie ignorującego go brązowo skórego chłopaka. – Zatrzymaj się!
Chłopak, nazwany Blaise’em, stanął w miejscu nie odwracając się. Splótł ręce na piersi i wbił wzrok w kamienną ścianę. Draco dobiegł do niego, wyraźnie zdyszany, i szarpnął go za ramię.
– Nie chcę cię stracić – wydyszał, a jego oczy zdawały się ciskać błyskawicami. – Nie przez jakąś…
– Nie waż się nazwać jej szlamą! – krzyknął zdenerwowany Blaise. Odwrócił się gwałtownie w stronę Malfoya, prawie przywalając mu z pięści w twarz. Czuł się cały nabuzowany gniewem i wiedział, że jeszcze trochę, a wybuchnie. – I do twojej wiadomości: to przez ciebie, nie Hermionę! Czy ty tego nie widzisz?! Myślisz tylko o sobie, nikt więcej cię nie obchodzi!
Draco stał jak wmurowany. Nie spodziewał się usłyszeć takich słów od przyjaciela…
– Albo wiesz co? – warknął Blaise. – Nie będę zdzierał na ciebie gardła. Zastanów się nad sobą i przyjdź, kiedy dojdziesz do jakiegoś sensownego wniosku.
I odszedł. Znowu. Draco krzyknął z bezsilnej złości. Czuł, że traci przyjaciela. Pomyślał, że dłużej nie wytrzyma, lecz zaraz do jego umysłu wdarła się zdradliwa myśl: „A co, jeśli Blaise chce mieć tylko Granger? Jeżeli po prostu nie widzi dla mnie miejsca w swoim świecie…?” Nie dochodziły do niego nawet pełne oskarżenia słowa przyjaciela. Był pewien, że jest to winą panny Granger. Dlaczego? Może przez nienawiść, może przez zazdrość o przyjaciela, a może przez zwykłą chęć rozładowania negatywnej energii? W każdym bądź razie postanowił, że najpierw musi ją znaleźć.

***

– Kto to może być, kto mógłby zrobić mi coś takiego… – mruczał do siebie Ron Weasley, pragnąć jak najszybciej rozwiązać tę tajemniczą zagadkę. Chociaż powieki mu się zamykały, a oddech coraz częściej zmieniał w ziewanie, chłopak miał mile podłechtane ego poprzez Przyjaciela, i nie zamierzał odpuścić. Chciał pokazać, że nie jest taki ciamajdowaty, za jakiego wszyscy go mają. – Kto to, kto…
Nagle przez Pokój Wspólny błyskawicznie przebiegła jakaś postać, jednak Ron nie zwrócił na to uwagi.
W kominku, w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, wesoło trzaskał ogień. Małe iskierki rozlatywały się na boki pod wpływem napierającego na nie wietrzyku, sączącego się z otwartego okna. Na dworze było ciemno i chłodno, dokładnie tak, jak lubił Ron. Był inny od wszystkich; nie, on CHCIAŁ być inny od wszystkich. Nie pociągała go zatem słoneczna pogoda ani wizja wakacyjnych wyjazdów. Wolał przeszywające zimnem, najlepiej deszczowe albo burzowe wieczory od jasnych i ciepłych poranków. Również niezmiernie denerwowała go muzyka. Każde wcielenie tych upiornie nieznośnych dźwięków po prostu kaleczyło jego uszy. Nie wiedział czym było to wywołane, nie miał traum z dzieciństwa. Co było tym szczególniej dziwne, że podobała mu się Hermiona, która była wcieleniem MUZYKI. To słowo było dla niego wręcz obrzydliwe. Hermiona grała na instrumentach, śpiewała, czuła rytm, a w dodatku często ćwiczyła. To była (dla Rona) jedyna wada Hermiony. MUZYKA.
„(…) z Twojego najbliższego otoczenia ktoś spiskuje przeciwko Tobie. Dopóki go nie unicestwisz, nie będziesz z Granger.” – Ron po raz setny odczytywał te same słowa z listu od Przyjaciela. Ron był wdzięczny tajemniczemu nadawcy za takie ważne informacje. A nuż ktoś by zdobył serce brązowowłosej Gryfonki przed nim?…
Drzwi za obrazem Grubej Damy, prowadzące do Pokoju Wspólnego, nagle otworzyły się z głośnym trzaskiem. Wszedł przez nie poobijany i posiniaczony czarnowłosy zbawca świata.
– Harry! – wrzasnął Ron. Podbiegł do przyjaciela, w myślach tworząc plan zablokowania jego zamiarów. Nie był pewien, czy to Harry Potter, jednak… „z Twojego najbliższego otoczenia”. To mówiło samo przez się.

***

Hermiona biegła przez korytarze Hogwartu jak szalona. Gnając przed siebie, w sobie tylko znane miejsce, czuła, że JEST obserwowana. Może i lubiła horrory, i zawsze w dzieciństwie marzyła, żeby podobna (straszna) sytuacja przydarzyła się jej, a nie ludziom w telewizorze, ale gdy już znalazła się pośród takiego wydarzenia, nie chciała tego. Zdecydowanie przerosły ją liściki od „Przyjaciela” z odpowiedzią na jej bazgroły.
Nie zwracając zbytnio uwagi na otoczenie, biegła. Jak najdalej od przerażającego i tajemniczego dziennika, jak najdalej od cholernych, a zarazem strasznych sów, jak najdalej od dzikiego świata. Od jej życia.
Nagle na kogoś wpadła. Wywróciła się na marmurową posadzkę, zwalając z nóg także drugą osobę. Zrobiło jej się ciemno przed oczami i zakręciło w głowie, jednak zdołała rozpoznać towarzysza.
– Blaise… – jęknęła. Poczuła niewyobrażalną chęć wyżalenia się komuś ważnemu jej sercu. – Blaise, wybaczam, tylko błagam, pomóż mi…
Zabini wstał szybko i z wielkim uśmiechem wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Co z tego, że ostro pokłócił się z Draconem, skoro… pogodził się z Mioną!
– Blaise, chodź… – mruknęła Hermiona, stając wreszcie na nogach. – Musisz mi pomóc zrozumieć moje beznadziejne życie.

***

– No i naprawdę nie potrafię zrozumieć, o co może chodzić – jęknęła Hermiona po opowiedzeniu Blaise’owi całej historii związanej z dziennikiem i Przyjacielem.
Siedzieli w Pokoju Życzeń zmienionym (na życzenie Hermiony) w duży pokój ze skórzaną kanapą i kominkiem. Nie było w nim okien, ale na suficie wisiała lampa w dziecinne wzorki, dająca potrzebne światło. Czarny dywan z czerwonymi akcentami ścielił drewnianą podłogę. Po dwóch stronach kanapy były dwa stosy poduszek, a w nich zagrzebani byli Gryfonka i Ślizgon.
–A może… nie… – mruczał pod nosem Blaise. Nagle podniósł wysoko głowę, a w jego oczach ujrzeć można było wesołe błyski. – Następnym razem, kiedy zobaczysz coś w tym dzienniku, przyleć do mnie.
Hermiona zastanowiła się przez chwilę, po czym na jej twarz wpłynął szatański uśmieszek.
– Dobra – powiedziała cicho, ale entuzjastycznie i obnażyła swoje białe zęby w jeszcze większym uśmiechu. – Ale ty odpowiadasz za moje zdrowie psychiczne. To znaczy – dodała, widząc jak Blaise patrzy na nią bez zrozumienia – wisisz Ginny odszkodowanie za urazy na mojej psychice.
Blaise otworzył usta. Patrzył przed siebie, podczas, gdy dziewczyna szybko wstała, chcąc uniknąć konfrontacji słownej, która zdecydowanie rozpoczęłaby się za chwilę. Cmoknęła przyjaciela w policzek i uciekła przez dopiero teraz widoczne drzwi.
A chłopak siedział tak jeszcze jakiś czas, gdy w końcu pokręcił głową z niedowierzaniem. „To jest Ślizgonka…” – pomyślał, i wyszedł w ślad za dziewczyną. Drzwi zatrzasnęły się za nim z cichym trzaskiem, a róg dywanu lekko się poruszył. Wypełzł spod niego mały robak, dziwnie się zachowując. Jakby był… robotem albo człowiekiem. Nagle rozległ się cichy trzask upadania czyichś stóp na podłogę.
– Zadanie wykonane – rzekła stojąca na miejscu owada postać. Rozglądnęła się jeszcze raz po pokoju, po czym pomyślała o butelce wody. W końcu cały dzień była bez picia… Wzięła dwa, trzy łyki i zmieniła się z powrotem w stworzonko. Wyleciała przez świeżo otwierające się drzwi, za poprzednikami.
***

– Gdzie znowu zniknęła ta Larysa?… – mruczał niezadowolony Fredro Salvalez, nerwowo spacerując po gabinecie małżonki. Jak miał przekazać szczęśliwą nowinę o misji ich syna, skoro jej nigdzie nie było? Zniecierpliwiony, nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
Spacerował po pokoju w tę i z powrotem. Bardzo chciał zobaczyć minę Larysy, wówczas tak szczęśliwą i dumną… Nagle potknął się o teleskop, wystający z jednego z wielu pudeł na ziemi. Rozłożył szeroko ręce, chcąc uniknąć wypadku, lecz zdało się to na marne; miał wrażenie, jakby w spowolnionym tempie spadał na podłogę. Wtem poczuł, że coś unosi go w powietrzu. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła i dostrzegł wysoką kobietę, stojącą w otwartych drzwiach.
Wyglądała dosyć srogo – ciasny kok usytuowany na czubku głowy, długa, ciemna szata okalająca jej chude ciało, a do tego ostre rysy twarzy i lekko wystający podbródek. Jej oczy szybko analizowały sytuację, nie pozwalając przegapić ani jednego momentu całego wydarzenia.
– Fredro, co ja z tobą mam? – rzekła, udając zmęczony ton. – Ile razy mówiłam ci, że mam uważać pod nogi? Albo – dodała po chwilowym zastanowieniu – najlepiej w ogóle nie chodź po tym pokoju. Dobrze wiesz, że nigdy nie ma tu należytego porządku.
Fredro stał jak zamurowany. Nie mógł uwierzyć w refleks Larysy; dopiero się pojawiła i już wiedziała, co ma zrobić. Zawsze był wobec tej kobiety pełen szacunku, ale teraz do jego uczuć względem niej doszedł jeszcze podziw.
– La-Larysa? – jęknął niedowierzająco.
– Nie, twoja matka – obruszyła się, po czym weszła do pokoju, zamiatając po podłodze połami długiej szaty. Nagle pociągnęła nosem. – Idź się umyj, dobrze ci to zrobi na nogę. I… zapach.
Fredro poczuł, jakby jakaś bańka mydlana pękła wokół niego, a on sam obudził się z dziwnego transu. Mruknął tylko coś niezrozumiale pod nosem, po czym, wciąż trochę skonfundowany, ruszył do łazienki znajdującej się na trzecim piętrze domu.
Larysa westchnęła ciężko, uśmiechając się lekko pod nosem. Zdjęła mocno zawiniętą gumkę z włosów, rozpuszczając je i łamiąc wszelkie stereotypy. W ciasnym koku jej włosy straciły na objętości, połysku i zmatowiały. Natomiast, gdy wyjęła jeszcze parę czarnych wsuwek, jej fryzura odżyła. Nadało to znacznie młodszy wygląd twarzy Larysy, a także jej uśmiech nabrał bardziej wesołego poblasku.
Sięgnęła do szuflady nad biurkiem i wyciągnęła z niego, oprawiony ciemną skórą, i zdobiony w gotyckie wzory, dziennik. Wzięła także pawie pióro i kałamarz z atramentem do pisania, a następnie usadowiła się wygodnie na fotelu. Obok niego stał mahoniowy stolik do kawy, na którym rozłożyła przybory. Wyciągnęła z kieszeni szaty różdżkę i wyczarowała sobie gorącą herbatę z cytryną, po czym przyłożyła porcelanową filiżankę do ust. Jakież było jej zdziwienie, gdy odkryła, że jej umysł sam dał ponieść się wyobraźni i marzeniom.
Odstawiła herbatę z cichym trzaskiem na drewniany blat stolika i otworzyła zeszyt na trzeciej stornie, nie czytając wcześniejszych wpisów. Nawet do nich nie zaglądając. Umoczyła stalówkę pióra w granatowym atramencie i zawiesiła ją kilka centymetrów nad pustą kartką. Spadła pierwsza kropla i na białej stronie powstawał pokaźnych rozmiarów kleks. Larysa nienawidziła jakiś niedoskonałości na papierze, ale trudno.
– Niech tak pozostanie – mruknęła, po czym zabrała się za kreślenie skomplikowanych wzorów.

***

– Granger! – zawołał wysoki Ślizgon, widząc dziewczynę na końcu korytarza.
Hermiona odwróciła się, słysząc swoje nazwisko, ale szybko skierowała swoje kroki na schody prowadzące do swojej wieży, widząc KTO je wykrzyczał.
– Granger, chodź tutaj! – wrzasnął po raz kolejny. Usłyszał, jak Gryfonka mruczy coś pod nosem, a potem podchodzi bliżej niego. Podniosła wzrok swoich zazwyczaj ciepłych i radosnych oczu na jego twarz. Dracon bezczelnie spojrzał w nie i dostrzegł tam tylko chłodną arogancję i drwinę.
– Wiesz, że tracę Zabiniego przez ciebie? – wysyczał.
Hermiona spojrzała na niego; widząc jego szare tęczówki przepełnione żądzą, jak u dzikiego zwierza, odsunęła się kilka kroków w tył, starając się zachować wrażenie pewnej siebie i odważnej osoby. Tak naprawdę przestraszyła się, co ten chory Ślizgon może jej zrobić w akcie zemsty.
– Yyy… Malfoy? – zapytała lekko drżącym głosem, za który natychmiast skarciła się w myślach. – Ty nie chcesz zrobić czegoś… głupiego, prawda…?
Draco odchrząknął i przysunął się bliżej Hermiony.
– Och, jasne, że chcę –odpowiedział aroganckim tonem. Jakże bawiła go próba ukrycia przez Granger swojego strachu…
Dziewczyna pisnęła cichutko. Rozglądnęła się szybko dookoła. Na korytarzu nikogo nie było, a mogłaby przysiąc, że jeszcze chwilę temu szedł z nią Blaise, chcąc odprowadzić ją bezpiecznie do Wieży Gryffindou. W jej myślach zaczęły tworzyć się różne obrazy, tworzące coraz gorsze możliwości zemsty Malfoya.
– Ej, Malfoy, daj spokój… Przecież to nie ja… To nie ja jestem Blaise’m, to tylko jego wybory… – zaczęła, jąkając się ze strachu. – No, DRACO…
Chłopak warknął i zbliżył się jeszcze bardziej do Gryfonki. Musiała ona poderwać głowę do góry, by spróbować zmiękczyć chłopaka swoim wzrokiem. Był od niej wyższy o ponad dwie głowy; Hermiona była dość niska, a Draco wysoki.
– Draco, Draco, Draco… – usłyszeli nagle wesoły, dziewczęcy głos. Zza rogu wyłoniła się Pansy Parkinson. Popatrzyła na nich i zamarła. Głos uwiązł jej w gardle.
– Draco… – powtórzyła po paru sekundach. Nagle w jej oczach pojawiły się gniewne ogniki. – Puść ją!
– Pansy, nie puszczę jej, weź się odwal, czy coś – jęknął lekko zrezygnowany Ślizgon. Taka okazja, a Parkinson musiała wszystko zepsuć! Jeszcze trochę i pozbyłby się kłopotu na zawsze, a Blaise zrozumiałby, że Hermiona to zwykła szlama i jeszcze by mu dziękował za zlikwidowanie Gryfonki.
Hermiona za to odetchnęła z ulgą, wiedziała, że Pansy nie odpuści. Jak dobrze mieć jakiegoś zaprzyjaźnionego Ślizgona w tej szkole… „Właściwie to dwóch…” – podsunął jej cichy głosik w głowie. – „Szalejesz, dziewczyno.”
– Puść ją, bo… bo nie ręczę za siebie – powiedziała Pansy z wyraźnie ślizgońskim akcentem.
Draco przewrócił oczami, po czym powoli i niechętnie odsunął się od Gryfonki. Ta podbiegła do Pansy i uścisnęła ją serdecznie.
– Dzięki, Parki – mruknęła, już wesoła Hermiona.
Pansy uśmiechnęła się, słysząc to przezwisko. Kiedyś, kiedy poznały się przez Blaise’a w szkole, nadały sobie „przydomki” od nazwisk.
– Nie ma za co, Gran.
Draco patrzył na to osłupiały. Ślizgonka i… Gryfonka. Pansy i… Hermiona. PARKI i GRAN? „Merlinie, nigdy nie zrozumiem kobiet.”


***
*Kolejny mój wierszo-coś tam :D
Witam ponownie! Notki nie było, bo nie było internetu, a teraz władowałam się na komputer brata. Także dedyk dla niego ;* (tak, wiem, że tego nie czytaszi  uważasz blogi za bezsensowne, braciszku!) ;D
+ Wielka dedykacja dla komentujących. Miałam trochę notki, ale nie do końca, a jak weszłam na maile na komórce i patrzę: "Nowy komentarz", czytam go i normalnie... Wzruszona jestem ;p.
Jadę sobie za 15 minut nad jeziorko, ta ra ram! :D  Cały kosz jedzenia, ponton, badminton, kąpiele i wiejski sklepik. Ahh... No to do zobaczenia w następnej notce.
PS. Liczę na Was ;)

Edit.

Zapraszam Was na konkurs Stowarzyszenia DHL! Konkurs na blog miesiąca: więcej - http://stowarzyszenie-dhl.blogspot.com/2013/07/akcja-blog-miesiaca.html ;)

 PS. Dziwnie się poczułam, kiedy zauważyłam nowe opowiadanie, które prowadzi autorka o nicku... Cave Inimicum. Tak sobie patrzę na Stowarzyszenie, a tam: ostatnio dołączyły: Cave. Hm... Wchodzę - Cave Inimicum. Nie wiem, dziwnie mi tak... I w dodatku opowiadanie ma dopiero kilka dni, więc... Kurdę, zaraz mi się zrobi przykro. Łapcie:   http://nowe-dramione.blogspot.com/

32 komentarze:

  1. Nareszcie!!! Wiesz ile czekałam? No ale wynagrodziłaś mi to czekanie z nadwiązką :) Rozdział jest świetny, a Malfoy jest chyba chory psychicznie. On powinien najpierw na siebie spojrzeć, a dopiero potem obwiniać innych. No nic, mam nadzieję, że na następny poczekam krócej.
    Całuski Kath<3

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu!! Dawno nie dodałaś rozdziału. Najlepsza scena według mnie? Na pewno ta pierwsza z Williamem ; potem z Ronem ; później z Hermioną i Blaisem ; dziennik oraz karteczka przyniesiona przez sowę, która okazała się, że to róg jednej z kartek książki, a na sam koniec z Mioną i Pansy :D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;**
    Całuski Kaja

    OdpowiedzUsuń
  3. No wreszcie jest! Nie mogłam się doczekać tego rozdziału, i nie zawiodłam się ;)
    Oj, Draco jest zazdrosny :D
    Ale fajnie że Hermiona i Pansy się zakolegowały xd
    Um, ten dziennik jest strasznie dziwny, i boję się co z tego wyniknie. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału ;)
    zapraszam na już 7 rozdział : droga-do-milosci.blogspot.com :D

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam i jest! Świetny oczywiście :) piszesz G E N I A L N I E! :D straaaaaaaaasznie koch am to opowiadanko:) a co do nicka... Mnie też już jest smutno ;( i nie wiem ale chyba jakbym była na twoim miejscu to bym ją poprosiła o zmianę nicka... Ale rób jak uważasz
    całuję, pozdrawiam i weny życzę,
    Gosia ;)
    czekalam-na-ciebie-cale-swoje-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie martw się tym! Jest z milion Finite, drugie tyle Finite Incantatem, a "Avada Kedavra" to liczymy w miliardach :-)
    Fajniutki rozdzialik ;-)
    Dodałam urodzinowe notki naWŻ, WoH i ZO
    :-)
    F.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, ale długo kazałaś czekać..Pozdrawiam i zapraszam do siebie na rozdział 6.

    OdpowiedzUsuń
  7. No naaareszcie! Już miałam wysyłać sowę :)
    przyjemnie mi się czytało. tak... lekko
    Malfoy, kretynie, grzeczniej trochę :P

    pozdrawiam, em. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero dzisiaj weszłam na Twojego bloga i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba. Oryginalna, inna niż wszystkie historia. Świetny pomysł z przyjaźnią z Blaisem, z tą chęcią mordu Malfoy'a, z tą całą Hex. Ale jednak najbardziej podoba mi się pomysł z tym Dziennikiem Narkomanki i listami od Przyjaciela. To jest genialne! A co do rozdziału to jest świetny! Jestem ciekawa kto był tym robaczkiem spod dywanu... Bo jest przecież tyle możliwości! Ach... Czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. psychopata jeden noo :D niech on sie w koncu ogarnie, eh :D
    Mam juz swoje przypuszczenia i opcje jak to sie dalej moze rozwinąć ale to już pogadamy o tym potem :D
    Rozdział świetnie napisany i z niecierpliwością czekam na nastepny :D weź zrób coś z tym netem... w sumie ja też go nie mam ;/ także rozumiem Cię doskonale ;/
    Co do tego drugiego bloga.. hmm. dziwne zeby ktoś wpadł na taki pomysł, tym bardziej, ze to Ty jesteś w pełni jego autorką. Ktoś musi Cię ubóstwiać do takiego stopnia, że Cie naśladuje :D Ale jeśli dowiem się, że to plagiat to typiarce nie odpuszcze ;p
    Do przeczytania pod kolejną notką!
    Pozdrawia Cię i szanuje Twoja magiczna Mama XD :D:D
    Dużo Weny!
    Shadii. :))

    OdpowiedzUsuń
  10. ` Witam i zapraszam na nowy rozdział : dramione-invisible-love.blogspot.com/2013/07/rozdzia-v.html :)
    pozdrawiam,
    ichhassedich. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj! Jeśli chcesz poczytać o trudnej przyjaźni damsko-męskiej zapraszam do zapoznania się z moim nowym opowiadaniem. Pozdrawiam :)
    http://www.mallory.blogujaca.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach niedawno tutaj weszłam i muszę przyznać, że cała historia jest interesująca i nietypowa. Jednym słowem oryginalna. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się rozdział ! A tutaj cóż Draco jest dziwny. Nie zrobi krzywdy Hermionie, ale jednak przeraża mnie xd

    OdpowiedzUsuń
  13. Brzydko wygląda ten napis na nagłówku. Można go usunąć: Układ > Nagłówek > Zamiast tytułu i opisu. Gwarantuję że będzie stokroć lepiej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się podoba, a z resztą wolę, gdy on jest. Bez tego wydaje się tak pusto. Przynajmniej jak dla mnie. I gwarantuję, że wiem, jak go usunąć, ponieważ sama zajmuję się szablonami ;)
      Pozdrawiam,
      Cave

      Usuń
  14. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! <3 Tymczasem zapraszam do mnie http://www.sev-dra.tk/

    OdpowiedzUsuń
  15. Pisz szybko, bo jest MEGA!!!
    Pleas!!!•.•

    OdpowiedzUsuń
  16. no i znowu niedobra ja ^^ wiem, wiem wchodzę tu tak późno... przepraszam i mam nadzieję, że wybaczysz mi takie karygodne zachowanie ;p
    u ciebie jak zawsze wiele się dzieję i powiem ci, że intrygujesz mnie co raz bardziej ;)
    co chwile zaskakujesz mnie pomysłami, za co cię po prostu uwielbiam ♥
    ohhh ten dziennik ma zły wpływ na Mionke, ale no zobaczymy jak to się dalej potoczy, w końcu przy następnym wpisie ma być przy niej Blasie ;) a kto wie, może właśnie w jakiś sposób ten pamiętnik jej pomoże ?
    twoje opowiadanie przyjemnie się czyta i tylko czekać na więcej xD
    szkoda, że tak rzadko dodajesz rozdziały, ale może jakoś przeżyję ;))
    ohh William nawet nie wie w co się pakuję, jeszcze pożałuje swojej decyzji, w końcu Voldemort razem z Fredrem chcieli zabić dziewczyne...
    chyba, że zmienili swoje plany, ale to i tak pewnie nic dobrego
    no, no Malfoy wściekły na Granger ? no tak, w końcu zabiera mu przyjaciele, a przynajmniej on tak uważa, przecież ohhh można się podzielić ^^
    dobrze, że przerwała im Pansy, choć z drugiej strony jestem ciekawa jak by to się potoczyło ;)) znowu szok, Gren i Parki ? myślałam, że dziewczyny się nie tolerują, a tu takie coś...
    a ten cały robaczek, a raczej człowiek przetransmutowany w robaczka ?
    kim jest i po co ma śledzić Hermione ?
    ahhh ciekawość mnie zżera xD ale poczekam, bo warto ♥
    buziaki ;*** she-and-he-together-forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Super! Wszystko mi się podoba ;) A wejście Pansy do akcji było niesamowicie wyszukane ^^
    ~ Atena.
    http://my-story-dramione.blogspot.no/

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeczytałam wszystkie notki i jestem zachwycona! Uwielbiam tego typu opowiadania :) Czekam na kolejne :)
    http://hermionyswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. "...a teraz władowałam się na komputer brata. Także dedyk dla niego ;* (tak, wiem, że tego nie czytaszi uważasz blogi za bezsensowne, braciszku!)..." Dlaczego tutaj piszesz, że 'braciszek' a na asku wypisujesz, że nie masz rodzeństwa i jesteś jedynaczką? ( "MASZ RODZENSTWO? / kakunaAA‎ *.* Opisy *.*
    Nie mam, jestem jedynaczką ; ) " )
    Więc.. Gdzie kłamiesz? -_-
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Pewnie patrzyłaś/eś na aska Cave Inimicum. Niestety to ktoś inny, ja mam aska pod nazwą DramioneHistoria - link na górze ;)
      Pozdrawiam,
      Cave

      Usuń
    2. A na tym aksu nie masz żadnych pytań.

      Usuń
  20. Ale do tego właśnie aska pod nazwą Cave Inimicum dodałaś wcześniej link 'tam na górze'...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, ponieważ mi się pomyliło. Nikt nie jest idealny, pomyłki rzeczą ludzką. Na tym asku nie mam żadnych pytań, bo 1. dopiero go założyłam 2. założyłam go na potrzeby bloga. Jeśli nikt nie zadał mi jeszcze pytań, to nie ma odpowiedzi ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  21. Genialny rozdział! Wprost cudowny! PARKI i GRAN <--- hahaha, fantastyczne przezwiska! Poza tym zdziwił mnie fakt, że ona się przyjaźnią, ale no cóż... Może coś fajnego z tego wyniknie (raczej jestem, znając Ciebie, tego 100% pewna).
    Kocham Twoją historię! Jest taka tajemnicza <3
    Pozdrawiam magicznie
    ~hope~

    Ps. Dodaję Twojego bloga w czytanych u mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział genialny,czekam na następny ! ;*
    Pozdrawiam,
    heavy x

    http://yourwonderwalls.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Pansy i Hermiona się lubią? Oo, znów się nie spodziewałam. Ciekawy obrót zdarzeń xD. A scena z Malfoyem i Mioną genialna. No i P. zaczyna nieżle mieszać..
    Na moim blogu o Dramione dodałam dzisiaj muzykę, jeśli chcesz zajrzyj:
    http://how-to-say-i-am-sorry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Właśnie tu trafiłam i musze przyznac że Twoje dramione mnie zaintrygowało ;) Troche jestem na siebie zła że nie umiem rozszyfrowac żadnego z bohaterów, ale to tylko zwiększyło moją ciekawośc ;) Mam nadzieję że szybko dodasz kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  25. ,,Merlinie nigdy nie zrozumiem kobiet" Hahha xD
    Rozdział powalający, jak wszystkie.

    Pozdrawiam!
    Julcia :3

    OdpowiedzUsuń
  26. Super blog !
    A przy okazji zapraszam na mojego :)
    http://wladcy-marmurowego-aniola.blog.pl
    Proszę o komentarze.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  27. genialnyyy *O*
    <333 czekam na następne :3

    OdpowiedzUsuń