niedziela, 28 lipca 2013

Wyjazd 1 (miniatura)



Hermiona siedziała na zarośniętym murku. Znajdowała się w oddalonej od Londynu wiosce. Pomimo, że dziewczyna nie lubiła niezaludnionych miejsc, tym razem jej się podobało. Wokoło rozlegały się piękne widoki połonin górskich, a w dole piętrzyła się wzburzona rzeka. Popatrzyła w dół i dostrzegła tam platynową czuprynę swojego chłopaka. Z uśmiechem na twarzy zanurzyła w niej ręce, poruszając nimi od czasu do czasu.
Lekko zirytowany chłopak poprawiał prostą grzywkę, próbując walczyć ze sprawnymi rączkami Hermiony. W końcu po kolejnej nieudanej próbie doprowadzenia włosów do porządku dał sobie z tym spokój. Rozejrzał się i skupił wzrok na siedzącej obok nich grupie ludzi. Nigdy nie przypuszczał, że mugole mogą okazać się serdecznymi i fajnymi ludźmi.
– Hej, młodzieży! – krzyknęła wesoło jedna z pań, siedzących po drugiej stronie wiejskiej drogi. – Zaraz zaczynamy!
Wśród młodych nastąpiło pewne poruszenie. Cwaniackie uśmiechy zniknęły z twarz podrywających rozchichotane dziewczyny chłopaków. Zastąpił je zaniepokojony grymas; dopiero teraz uświadomili sobie, co tak naprawdę ich czeka. Wesoła atmosfera prysła jak mydlana bańka.
Draco poczuł, jak gładkie dłonie Hermiony wysuwają się z jego puszystych włosów i splatają się z jego własnymi. Sam czuł lekki szok, że tak szybko minął im czas i zaraz zaczynał się najważniejszy etap Wyjazdu.
Wyjazd to taki… obóz przetrwania z ostrzejszymi zadaniami. Przynajmniej tak postrzegał go Draco. Hermiona miała jednak inne zdanie na ten temat. Nadal nie mogła wybaczyć Draconowi strasznej pomyłki; oboje myśleli, że jadą na załatwiony przez niego wyjazd na Wyspy Kanaryjskie, jednak jak się potem okazało, wylądowali w ciężarówce ze słomą na Wyjeździe, na którym tylko jedno można było stracić. Życie.
A teraz czekało ich najważniejsze zadanie. Z pozoru łatwe, o ile wybierze się bieg. Jeśli jednak pływanie… Znalazło się paru szaleńców, którzy postanowili przebyć trasę wokół Góry Śmierci rzeką płynącą dookoła niej. Nawet opiekunki-trenerki patrzyły na to ze swego rodzaju przerażeniem, myśląc o konsekwencjach tego wyczynu.
Oczywiście ani Draco, ani Hermiona nie zdecydowali się na pływanie. Chociaż młodego Malfoya ciągnęło, by poczuć tę adrenalinę, a i, nie chwaląc się, umiał całkiem dobrze pływać, Hermiona błyskawicznie wyperswadowała mu ten „idiotyczny pomysł” – jak go nazwała z głowy. Sama nie czuła się dobrze ani na lądzie, ani w wodzie, jednak wiedziała, że musi spróbować temu podołać. Żałowała, że nie może przelecieć trasy lotnią, czy czymś podobnym, bo z zamiłowania do lotu na miotle straciła poczucie pewności w innym środowisku niż powietrze. Może to wydać się chore, że nie stąpała pewnie po drodze, czy nie maczała nawet nóg na mieliźnie, ale taka już była. A Draco to akceptował.
– Kate i Charlie!
Wywołani zbladli. Podnieśli się jednak z polnej trawy i dygocząc podeszli do pań.
– Wiecie, co macie robić? – zapytała jedna z nich, wysoka blondynka o przenikliwym wzroku piwnych oczu. Pierwsi uczestnicy pokiwali niemrawo głowami. Prawie wszystkie opiekunki (a było ich aż pięć) spojrzały na nich ze współczuciem. PRAWIE wszystkie – oprócz jednej. Ona była najsurowsza na Wyjeździe. Miała swoje zasady i pilnie ich przestrzegała. Po lekko szpakowatym wyglądzie dało się w niej rozpoznać bułgarskie korzenie, a i jej akcent za tym przemawiał.
Kate wybrała bieg, natomiast Charlie pływanie. I o ile Draco lekko mu zazdrościł, to Hermiona była jawnie przerażona. Podczas wspólnych pobytów pod namiotami w lasach zdążyła zawrzeć bliskie stosunki z Charliem. Pomimo, że Draco nie był za tą przyjaźnią, teraz współczuł trochę dziewczynie. Chłopakiem się nie przejmował, wiedział, że da sobie radę.
– Charlie to silny chłop – szepnął cicho, odchylając głowę do tyłu i spoglądając na siedzącą wyżej Hermionę. – Na pewno sobie poradzi, kochanie. Nie przejmuj się.
Hermiona tylko pokręciła głową i z trudem powstrzymała słone łzy, napływające jej do oczu.
Zawodnicy wystartowali. Panie objaśniły reszcie, że mają tylko dziesięć sekund na przebycie trasy i, żeby się nie martwić – w różnych miejscach na szlaku stoi kilka oddziałów pogotowia. Jej mina jednak mówiła, że należy się przejmować i życzyć Kate i Charliemu powodzenia.
Po chwili ich uszu dobiegł głośny ryk syreny. Panie uśmiechnęły się z ulgą – oczywiście oprócz Bułgarki – i zakrzyknęły:
– Ukończyli! Czas: lekko ponad dziewięć sekund!
Rozległy się wiwaty i nerwowe, lecz szczere śmiechy. Każdy obawiał się o swoich przyjaciół, drugie połówki, znajomych, czy rodzinę.
– Andrea i Andreas!
Para bliźniaków wstała i przybijając innym piątkę, podeszli niby luźnym krokiem do pań. Jedna z nich mruknęła coś do rodzeństwa i oboje wystartowali; wybrali bieg.
Wszyscy wstrzymali oddechy. Po ośmiu sekundach rozległa się głośna syrena. Znów wybuchła z pozoru wesoła wrzawa.
– Hermiona i Edward!
Hermiona skamieniała. Draco również. Oboje wiedzieli, że ta chwila nadejdzie, ale liczyli na to, że zostaną przydzieleni razem. W obecności Dracona dziewczyna zawsze czuła się pewniej. Spojrzała na chłopaka i pocałowała go sztywno w usta. Wyplotła ręce z uścisku i drżąc ruszyła przed siebie. Po drodze napotkała pokrzepiające spojrzenie Edwarda, który wybrał spływ rzeką. Podeszli razem do pań, które wyjaśniły im pokrótce, jak mają zawiadomić pogotowie o ewentualnych („Nie daj Boże” – mruknęła niska szatynka) problemach.
Ustawili się na starcie. Hermiona miała biec ścieżką z przeszkodami dookoła Góry Śmierci, a Edward wskoczyć do zimnej rzeki i zmagać się z porywistym nurtem. Wiatr szarpał im ubrania. Hermiona co rusz odgarniała skołtunione włosy z twarzy, czując na sobie żałosny wzrok Dracona. Nie śmiała spojrzeć na niego po raz ostatni.
Na umówiony znak wystartowali. Hermiona biegła jak najszybciej potrafiła, nie rozglądając się. Wydawało jej się, że minęła jeden postój lekarzy, lecz niczego nie była pewna. W głowie jej szumiało, w boku czuła silną kolkę, a do tego potknęła się na wystającym korzeniu, boleśnie tłukąc sobie kostkę. Czuła, jakby startowała w biegu o przetrwanie. „Bo właściwie tak jest” – pomyślała ponuro, oddychając szybko i nieregularnie. Wiedziała, że nie da rady. Takie rzeczy nie są dla niej.
Nagle stanęła. Świat zawirował, a ona sama chwyciła się spoconymi dłońmi za bolącą głowę. Nie orientowała, co się dzieje. Zaczęła kręcić się dookoła, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi. Czuła się całkowicie bezradna, a do tego nie miała sił myśleć.
Zginiesz, Hermiono – zasyczał Voldemort w jej głowie. Hermiona jednak nie zdawała sobie z tego sprawy i zaczęła jęczeć; wszędzie dostrzegała teraz głowę Sam–Wiesz–Kogo. Każdy pień to on, każda skarpa to on, wszystko było nim… – Ssskończysz tutaj… Zginiesz, Hermiono…
„Zginiesz, Hermiono…” – to zdanie cały czas krążyło jej po głowie. Obraz, jaki widziała, zaczął się przekształcać. Zamiast Czarnego Pana widziała Harry’ego Pottera, również powtarzającego „Zginiesz, Hermiono…”. Potem zobaczyła Rona. Nie wytrzymała; rozpłakała się z bólu, bezsilności, przez halucynacje i niezorientowanie. Przewinęło się przez jej widok jeszcze parę osób, szepczących zdanie, dopóki nie zobaczyła Dracona. Obraz Malfoya szepczącego „Zginiesz…” podziałał na nią otrzeźwiającą. Próbowała wyrzucić z głowy dziwne wizje, nie mogła… Nie chciała… Wtem wrzasnęła z bólu, czuła, jakby Voldemort wniknął do jej głowy, jakby kontrolował jej myśli, wspomnienia… Usłyszała w swoich myślach rozkaz wskoczenia do wody. Nie chciała do wykonać, wiedziała… Właściwie nie była pewna, CO wiedziała. Ponownie wrzasnęła, a jej głowa upadła na ziemię. Miała zamknięte oczy. Nie oddychała.

***

Blondyn zagryzał wargi ze zdenerwowania. Minęło już sporo ponad dziesięć sekund. Edward, który co prawda nie zmieścił się w czasie, przybiegł i oznajmił, że Hermiona na metę nie dotarła. Nastąpiło wielkie poruszenie, gdy nagle hałas przerwał straszny krzyk Hermiony. Jakby… cierpiała.
Draco, nie zastanawiając się dłużej, popędził w stronę, z której dochodził głos ukochanej. Nie zważał na krzyki pań; chciał jak najszybciej odnaleźć Hermionę i uratować ją w razie potrzeby. Jednak widok, jaki zastał po przebyciu paruset metrów, zamurował i jego.
Hermiona leżała nieprzytomna na wyboistej ziemi, bardzo blisko brzegi rwącej rzeki. Najbardziej Dracona zszokował fakt, że dziewczyna cały czas przesuwała się w stronę wody.
Otrząsnął się z szoku tak szybko, jak potrafił. Sprintem podbiegł do ukochanej i złapał ją za ramiona. Odciągnął ją w błyskawicznym tempie na bok, jednak Hermiona cały czas była przyciągana przez rzekę. Pochylił się nad nią i z jego oczu popłynęły pierwsze łzy, gdy nie wyczuł oddechu. Postanowił wziąć się w garść. Wziął kilka głębokich wdechów i zabrał się do reanimacji. W pobliżu nie widział nigdzie postoju pogotowia, a na dłuższą drogę z umierającą dziewczyną nie mógł sobie pozwolić.
Trzydzieści uciśnięć. Uważać, by nie połamać jej żeber. Dwa wdechy. O wiele lepiej by się czuł, gdyby mogli się pocałować. Trzydzieści uciśnięć. Dwa wdechy. Trzydzieści uciśnięć…
Jakaś niewidzialna, lecz cholernie mocna siła odepchnęła go na bok. Ciało Hermiony natychmiast poturlało się ku rzece.
– Hermiona! – krzyknął zupełnie bezsensownie Draco, nie wierząc w to, co się dzieje. Przeklęta bariera stawała pomiędzy nim a ukochaną.
 Usłyszał plusk, a zaraz potem dziewczyna zniknęła mu z oczu. Tak nie może być! To nie może się teraz skończyć! Załkał ponownie i poczuł, że bariera ustąpiła. Podniósł z niedowierzaniem głowę, a przez jego myśli przeleciał strzępek rozmowy jego i Hermiony:
„– Voldemort – mruknęła nagle brązowowłosa dziewczyna, opierając głową o kolana chłopaka i patrząc w niebo.
– Co: Voldemort? – zapytał z lekka zaintrygowany blond włosy chłopak, gładząc dziewczynę po włosach. Przeniosła na niego swój wzrok.
– Voldemort nie znał miłości, to prawda, ale uważał to za największą broń. Wykorzystał to – zastanowiła się chwilę – choćby w medalionie, swoim horkruksie. Sądził, że Ron nie zniszczy wisiorka, bo załamie się widokiem mnie z Harry’m. Na wizji była między nami miłość.
Draco wysłuchał jej z uwagą.
– Po co mi to mówisz?
Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo.
– Bo może kiedyś ci się to przyda.”

Czyżby wtedy już coś przeczuwała? Nie, to niemożliwe. Draco skarcił się w myślach za to, że nie przypomniał sobie tego wcześniej. Być może zapobiegłby…
– Hermiona! – wrzasnął ponownie i wskoczył do spienionej wody.
Płynął niczym strzała. Już dawno stracił siły, wiedział jednak, że nurt mógł zabrać lekką Hermionę daleko stąd. Dlatego płynął dalej.
Nagle przed oczami mignął mu skrawek czerwonego materiału. Tak! To bluzka Hermiony, na pewno! Przyspieszył, o ile mógł, i udało mu się chwycić rękę ukochanej. Tylko co dalej, co dalej? Pod prąd nie miał po co płynąć, i tak by nie dał rady. Mógł spróbować wybić na brzeg, jednak górski nurt mocno spychał go w dół rzeki.
Nagle usłyszał dziki wrzask, a chwilę potem poczuł czyjeś ręce, wyciągające go z wody.
– Weźcie najpierw ją, błagam – wycharczał, krztusząc się lodowatą wodą. Lekarz dopiero teraz zauważył Hermionę i jego oczy momentalnie się rozszerzyły. Spojrzał na chłopaka z szokiem wymieszanym z podejrzliwością, a po krótkiej chwili koło nich pojawiło się więcej mężczyzn. Wyciągnęli Hermionę i od razu pobiegli z nią do karetki. Kilku z nich pomogło mu wydostać się na brzeg. Padł na ziemię i wypluł wodę, zalegającą mu w płucach. Poczuł ciepły koc na swoich ramionach. Szczelnie się nim okrył i powoli wstał.
Chwiejnym krokiem ruszył w stronę noszy, wokół których zebrało się spore zbiegowisko. Dracon nawet nie rozumiał krzyków lekarzy, po prostu chciał zobaczyć Hermionę. Jednak ze względu na zatłoczenie dookoła niej, nie mógł. Znowu załkał, tym razem z częściowej ulgi. Uratował ją – zrobił, co w jego mocy, teraz wszystko w rękach lekarzy. Przysiadł na dużym głazie, z którego mógł obserwować karetkę.
Nagle poczuł dłoń na ramieniu. Poderwał wzrok do góry i zobaczył za sobą płaczącego Charliego. Spojrzał dalej i ujrzał Kate z Edwardem.
– Wszystko będzie dobrze, stary – mruknął Charlie, zagryzając trzęsącą się dolną wargę. – Dobrze…
Draco mu uwierzył. Poczuł, że może mu ufać, że jeśli Hermiona się przyjaźniła z kolesiem, musi być godny zainteresowania. Skinął głową i przeniósł wzrok na lekarzy. Dostrzegł dziurę w otaczającym Hermionę kręgu. Natychmiast wstał i pobiegł, nie zważając na kujący ból w żebrach.
– Hermiona – jęknął, widząc bladą ukochaną, leżącą na przenośnych noszach i podłączoną do mugolskiej kroplówki. – Hermiona, obudź się…
Nagle Hermiona jak na zawołanie otworzyła oczy. Zamrugała szybko, nie mogąc przyzwyczaić się do światła panującego na dworze. W końcu była przez cały ten czas w ciemnościach. Draco otarł łzy z policzków i z okrzykiem radości przytulił Hermionę, która rozpłakała się w jego ramionach. Oboje łkali, wtulając się w siebie najmocniej jak potrafili.
– Nigdy… Nigdy więcej mi tego nie rób – powiedział Draco, próbując opanować drżenie w głosie. Hermiona podniosła na niego swój szklany wzrok i zaczęła jeździć nim po męskich rysach twarzy chłopaka. Zanurzyła trzęsącą się dłoń w jego gęstych włosach, pragnąc już na zawsze być przy nim.
– Draco, ja… Ja widziałam – zatrzęsła się ze strachu – Voldemorta…
Draco był zszokowany, jednak uspokajał Hermionę głaskaniem po włosach.
– Cii, kochanie, już dobrze… – uśmiechnął się z ulgą do dziewczyny. Odwzajemniła uśmiech, choć oczy nadal miała zasnute mgiełką strachu.
Nagle Draconowi wpadł do głowy szalony pomysł.
– Hermiono… – zająknął się. – Hermiono… Kochanie moje, słońce… Kocham cię i na zawsze chcę być z tobą. Wyjedziesz za mnie?
Złapał jej dłoń i ufnie wpatrzył się w oczy wybranki.
– Ja… Draco, naprawdę? – Blondyn skinął jej głową. – Och, oczywiście, że tak! – krzyknęła uradowana i rzuciła mu się na szyję.
Od teraz wszystko miało być dobrze…

***

Jestem dumna, pierwszy raz chciałam napisać szczęśliwe zakończenie! :D
Myślę, że napiszę więcej części tego opowiadania.
INFORMACJA! W dniach 29 lipca – 9 sierpnia wyjeżdżam! Więc na ten moment zawieszam bloga ;)
 Jednak obiecuję, że wezmę ze sobą gruby zeszyt i napiszę 7. rozdział w górach. Będzie dłuugi, taka rekompensata za niezbyt regularne dodawanie notek :/
Pozdrawiam magicznie wszystkich Czytelników i ich rodziny! XD (tak, Wasz zwierzątka również się do tego zaliczają) :D
A może ktoś z Was będzie w tych dniach w Bieszczadach, w wioskach: Kalnica lub Zatwarnica (beznadziejna nazwa, kojarzy mi się z zatwardzeniem :x)? :D

17 komentarzy:

  1. Pierwsza! :D A miniaturka świetna <3 Uwielbiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle, to aż mi się oczy zaszkliły. Wzruszyłam się! :)

      Usuń
  2. Dziewczyno! Ty to umiesz wzbudzać emocje u człowieka! Przestraszyłam się, że... Mionka się nie obudzi. Gdy czytałam te momenty, gdzie Draco płakał - sama płakałam.
    Wzruszyłaś mnie po prostu!
    Pozdrawiam i życzę miłego wyjazdu :)
    Kaja Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Wam, dziewczyny, nawet nie wiem, jak to się stało, ale Wasze komentarze momentalnie dały mi pomysły na nowy rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna miniaturka ! Taka... Urocza :) ja osobiście wolę smutne zakończenia, ale to mi się podobało :3
    Pozdrawiam, em.
    potterowskie-co-nievo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :-) Uwielbiam szczęśliwe zakończenia :-)

    Mojeminiopowiadania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Um... Troche mi tak baaaaaaaaaaaardzo wstyd... Świetna miniaturka, taka poruszająca...
    Wysłałam Ci coś na GG, gdybyś mogła zobaczyć, byłabym wdzięczna :-) Zua Finite - w sensie, ze niedobra...

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna! Świetny cały blog :)

    Zapraszam do siebie, niedawno zaczęłam pisac.
    [http://umysl-czystszy-niz-lza.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna, taka tajemnicza :) czekam na dalsze rozwinięcie :)
    Zapraszam : dramione-invisible-love.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    ichhassedich ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. O jeny naprawdę świetna miniaturka. Taka odbiegająca od innych. Od razu skojarzyła mi się z Igrzyskami Śmierci. Oddałaś wszystko, co chciałabym, żeby było zawarte. Mam nadzieję, że napiszesz kiedyś coś podobnego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetna miniaturka Cave ;) i bardzo... Pomysłowa :) pamiętaj, że masz szybko wrócić i dodać dłuuuugą notkę. Miłych wakacji,
    Gosia :)
    czekalam-na-ciebie-cale-swoje-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. wow miniatura mega ♥ łzy same zaczęły mi napływać do oczu i skapywać na koszulkę...
    świetny pomysł i cudowne wykonanie ;))
    masz talent do pisania, ale ty już chyba o tym wiesz ?
    ale cóż nie zaszkodzi powtórzyć ^^
    nie wiem jak wpadłaś na coś takiego, ale coś wspaniałego, no i zachwyciłaś mnie, dlatego brak mi słów ;))
    wcześniejsza miniaturka też była świetna ;))
    taka inna, niespotykana, dziwna, ale piękna, po prostu piękna <3
    i choć zakończyła się ich śmiercią to i tak sie w niej zakochałam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Merlinie, Eve, nie wiem, co Ci odpowiedzieć. Jesteś boska! <3
      Brak mi słów. Masz takie komentarze, że wena ze mnie wypływa, jednak za 2 minuty zaczyna się gala Teen Choice Awards i ma być tam Emma Watson, więc nic nie napiszę.
      INFO: Rozdziału mam trochę. [Wczoraj miałam imieniny ;3]. Obiecuję, że 12 lub 13 sierpnia dodam rozdział!
      Dziękuję wszystkim komentującym, naprawdę bardzo mnie wspieracie. Dziekuję ;)

      Usuń
  12. Hejka :) Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Więcej: http://zakazana-milosc-moze-byc-slodka.blogspot.com/2013/08/liebster-award-info-na-koncu.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudoo *o* ! <3
    Jeszcze + ta piosenka:
    http://www.youtube.com/watch?v=PTA0Y8F853k
    To można się super wczuć, *bynajmniej ja*, ale bez tej piosenki też, bo to tylko taki przypadkowy dodatek :D
    Ogólnie super szablon i notka, nic dodać i ująć, spisałaś się Siostro! <3333
    *Ogólnie przepraszam za zapłon do komentowania* xd
    Za dużo ogólnie >_<
    /R

    OdpowiedzUsuń
  15. 26 year old Project Manager Briney Baines, hailing from Longueuil enjoys watching movies like "Swarm, The" and Brazilian jiu-jitsu. Took a trip to Coffee Cultural Landscape of Colombia and drives a Bugatti Type 18 5-litre Sports Two-seater. zobacz to teraz

    OdpowiedzUsuń