Hermiona siedziała na
zarośniętym murku. Znajdowała się w oddalonej od Londynu wiosce. Pomimo, że
dziewczyna nie lubiła niezaludnionych miejsc, tym razem jej się podobało.
Wokoło rozlegały się piękne widoki połonin górskich, a w dole piętrzyła się
wzburzona rzeka. Popatrzyła w dół i dostrzegła tam platynową czuprynę swojego
chłopaka. Z uśmiechem na twarzy zanurzyła w niej ręce, poruszając nimi od czasu
do czasu.
Lekko zirytowany
chłopak poprawiał prostą grzywkę, próbując walczyć ze sprawnymi rączkami
Hermiony. W końcu po kolejnej nieudanej próbie doprowadzenia włosów do porządku
dał sobie z tym spokój. Rozejrzał się i skupił wzrok na siedzącej obok nich
grupie ludzi. Nigdy nie przypuszczał, że mugole mogą okazać się serdecznymi i
fajnymi ludźmi.
– Hej, młodzieży! –
krzyknęła wesoło jedna z pań, siedzących po drugiej stronie wiejskiej drogi. –
Zaraz zaczynamy!
Wśród młodych nastąpiło
pewne poruszenie. Cwaniackie uśmiechy zniknęły z twarz podrywających
rozchichotane dziewczyny chłopaków. Zastąpił je zaniepokojony grymas; dopiero
teraz uświadomili sobie, co tak naprawdę ich czeka. Wesoła atmosfera prysła jak
mydlana bańka.
Draco poczuł, jak
gładkie dłonie Hermiony wysuwają się z jego puszystych włosów i splatają się z
jego własnymi. Sam czuł lekki szok, że tak szybko minął im czas i zaraz
zaczynał się najważniejszy etap Wyjazdu.
Wyjazd to taki… obóz
przetrwania z ostrzejszymi zadaniami. Przynajmniej tak postrzegał go Draco.
Hermiona miała jednak inne zdanie na ten temat. Nadal nie mogła wybaczyć
Draconowi strasznej pomyłki; oboje myśleli, że jadą na załatwiony przez niego
wyjazd na Wyspy Kanaryjskie, jednak jak się potem okazało, wylądowali w
ciężarówce ze słomą na Wyjeździe, na którym tylko jedno można było stracić.
Życie.
A teraz czekało ich
najważniejsze zadanie. Z pozoru łatwe, o ile wybierze się bieg. Jeśli jednak
pływanie… Znalazło się paru szaleńców, którzy postanowili przebyć trasę wokół
Góry Śmierci rzeką płynącą dookoła niej. Nawet opiekunki-trenerki patrzyły na
to ze swego rodzaju przerażeniem, myśląc o konsekwencjach tego wyczynu.
Oczywiście ani Draco,
ani Hermiona nie zdecydowali się na pływanie. Chociaż młodego Malfoya ciągnęło,
by poczuć tę adrenalinę, a i, nie chwaląc się, umiał całkiem dobrze pływać,
Hermiona błyskawicznie wyperswadowała mu ten „idiotyczny pomysł” – jak go
nazwała – z głowy. Sama nie czuła się dobrze ani na lądzie, ani w wodzie,
jednak wiedziała, że musi spróbować temu podołać. Żałowała, że nie może
przelecieć trasy lotnią, czy czymś podobnym, bo z zamiłowania do lotu na miotle
straciła poczucie pewności w innym środowisku niż powietrze. Może to wydać się chore, że nie
stąpała pewnie po drodze, czy nie maczała nawet nóg na mieliźnie, ale taka już
była. A Draco to akceptował.
– Kate i Charlie!
Wywołani zbladli.
Podnieśli się jednak z polnej trawy i dygocząc podeszli do pań.
– Wiecie, co macie
robić? – zapytała jedna z nich, wysoka blondynka o przenikliwym wzroku piwnych
oczu. Pierwsi uczestnicy pokiwali niemrawo głowami. Prawie wszystkie opiekunki
(a było ich aż pięć) spojrzały na nich ze współczuciem. PRAWIE wszystkie –
oprócz jednej. Ona była najsurowsza na Wyjeździe. Miała swoje zasady i pilnie
ich przestrzegała. Po lekko szpakowatym wyglądzie dało się w niej rozpoznać
bułgarskie korzenie, a i jej akcent za tym przemawiał.
Kate wybrała bieg,
natomiast Charlie pływanie. I o ile Draco lekko mu zazdrościł, to Hermiona była
jawnie przerażona. Podczas wspólnych pobytów pod namiotami w lasach zdążyła
zawrzeć bliskie stosunki z Charliem. Pomimo, że Draco nie był za tą przyjaźnią,
teraz współczuł trochę dziewczynie. Chłopakiem się nie przejmował, wiedział, że
da sobie radę.
– Charlie to silny
chłop – szepnął cicho, odchylając głowę do tyłu i spoglądając na siedzącą wyżej
Hermionę. – Na pewno sobie poradzi, kochanie. Nie przejmuj się.
Hermiona tylko
pokręciła głową i z trudem powstrzymała słone łzy, napływające jej do oczu.
Zawodnicy wystartowali.
Panie objaśniły reszcie, że mają tylko dziesięć sekund na przebycie trasy i,
żeby się nie martwić – w różnych miejscach na szlaku stoi kilka oddziałów
pogotowia. Jej mina jednak mówiła, że należy się przejmować i życzyć Kate i
Charliemu powodzenia.
Po chwili ich uszu
dobiegł głośny ryk syreny. Panie uśmiechnęły się z ulgą – oczywiście oprócz
Bułgarki – i zakrzyknęły:
– Ukończyli! Czas:
lekko ponad dziewięć sekund!
Rozległy się wiwaty i
nerwowe, lecz szczere śmiechy. Każdy obawiał się o swoich przyjaciół, drugie
połówki, znajomych, czy rodzinę.
– Andrea i Andreas!
Para bliźniaków wstała
i przybijając innym piątkę, podeszli niby luźnym krokiem do pań. Jedna z nich
mruknęła coś do rodzeństwa i oboje wystartowali; wybrali bieg.
Wszyscy wstrzymali
oddechy. Po ośmiu sekundach rozległa się głośna syrena. Znów wybuchła z pozoru
wesoła wrzawa.
– Hermiona i Edward!
Hermiona skamieniała.
Draco również. Oboje wiedzieli, że ta chwila nadejdzie, ale liczyli na to, że zostaną przydzieleni razem. W obecności Dracona dziewczyna zawsze czuła się
pewniej. Spojrzała na chłopaka i pocałowała go sztywno w usta. Wyplotła ręce z
uścisku i drżąc ruszyła przed siebie. Po drodze napotkała pokrzepiające
spojrzenie Edwarda, który wybrał spływ rzeką. Podeszli razem do pań, które
wyjaśniły im pokrótce, jak mają zawiadomić pogotowie o ewentualnych („Nie daj
Boże” – mruknęła niska szatynka) problemach.
Ustawili się na
starcie. Hermiona miała biec ścieżką z przeszkodami dookoła Góry Śmierci, a
Edward wskoczyć do zimnej rzeki i zmagać się z porywistym nurtem. Wiatr szarpał
im ubrania. Hermiona co rusz odgarniała skołtunione włosy z twarzy, czując na
sobie żałosny wzrok Dracona. Nie śmiała spojrzeć na niego po raz ostatni.
Na umówiony znak
wystartowali. Hermiona biegła jak najszybciej potrafiła, nie rozglądając się.
Wydawało jej się, że minęła jeden postój lekarzy, lecz niczego nie była pewna.
W głowie jej szumiało, w boku czuła silną kolkę, a do tego potknęła się na wystającym korzeniu, boleśnie tłukąc sobie kostkę. Czuła, jakby
startowała w biegu o przetrwanie. „Bo właściwie tak jest” – pomyślała ponuro,
oddychając szybko i nieregularnie. Wiedziała, że nie da rady. Takie rzeczy nie
są dla niej.
Nagle stanęła. Świat
zawirował, a ona sama chwyciła się spoconymi dłońmi za bolącą głowę. Nie
orientowała, co się dzieje. Zaczęła kręcić się dookoła, nie zdając sobie sprawy
z tego, co robi. Czuła się całkowicie bezradna, a do tego nie miała sił myśleć.
– Zginiesz, Hermiono – zasyczał Voldemort w jej głowie. Hermiona
jednak nie zdawała sobie z tego sprawy i zaczęła jęczeć; wszędzie dostrzegała
teraz głowę Sam–Wiesz–Kogo. Każdy pień to on, każda skarpa to on, wszystko było
nim… – Ssskończysz tutaj… Zginiesz,
Hermiono…
„Zginiesz,
Hermiono…” – to zdanie cały czas krążyło jej po głowie. Obraz,
jaki widziała, zaczął się przekształcać. Zamiast Czarnego Pana widziała Harry’ego
Pottera, również powtarzającego „Zginiesz,
Hermiono…”. Potem zobaczyła Rona. Nie wytrzymała; rozpłakała się z bólu,
bezsilności, przez halucynacje i niezorientowanie. Przewinęło się przez jej
widok jeszcze parę osób, szepczących zdanie, dopóki nie zobaczyła Dracona.
Obraz Malfoya szepczącego „Zginiesz…”
podziałał na nią otrzeźwiającą. Próbowała wyrzucić z głowy dziwne wizje, nie
mogła… Nie chciała… Wtem wrzasnęła z bólu, czuła, jakby Voldemort wniknął do
jej głowy, jakby kontrolował jej myśli, wspomnienia… Usłyszała w swoich myślach
rozkaz wskoczenia do wody. Nie chciała do wykonać, wiedziała… Właściwie nie
była pewna, CO wiedziała. Ponownie wrzasnęła, a jej głowa upadła na ziemię.
Miała zamknięte oczy. Nie oddychała.
***
Blondyn zagryzał wargi
ze zdenerwowania. Minęło już sporo ponad dziesięć sekund. Edward, który co
prawda nie zmieścił się w czasie, przybiegł i oznajmił, że Hermiona na metę nie
dotarła. Nastąpiło wielkie poruszenie, gdy nagle hałas przerwał straszny krzyk
Hermiony. Jakby… cierpiała.
Draco, nie zastanawiając
się dłużej, popędził w stronę, z której dochodził głos ukochanej. Nie zważał na
krzyki pań; chciał jak najszybciej odnaleźć Hermionę i uratować ją w razie
potrzeby. Jednak widok, jaki zastał po przebyciu paruset metrów, zamurował i
jego.
Hermiona leżała
nieprzytomna na wyboistej ziemi, bardzo blisko brzegi rwącej rzeki. Najbardziej
Dracona zszokował fakt, że dziewczyna cały czas przesuwała się w stronę wody.
Otrząsnął się z szoku
tak szybko, jak potrafił. Sprintem podbiegł do ukochanej i złapał ją za
ramiona. Odciągnął ją w błyskawicznym tempie na bok, jednak Hermiona cały czas
była przyciągana przez rzekę. Pochylił się nad nią i z jego oczu
popłynęły pierwsze łzy, gdy nie wyczuł oddechu. Postanowił wziąć się w
garść. Wziął kilka głębokich wdechów i zabrał się do reanimacji. W pobliżu nie
widział nigdzie postoju pogotowia, a na dłuższą drogę z umierającą dziewczyną
nie mógł sobie pozwolić.
Trzydzieści uciśnięć.
Uważać, by nie połamać jej żeber. Dwa wdechy. O wiele lepiej by się czuł, gdyby
mogli się pocałować. Trzydzieści uciśnięć. Dwa wdechy. Trzydzieści uciśnięć…
Jakaś niewidzialna,
lecz cholernie mocna siła odepchnęła go na bok. Ciało Hermiony natychmiast
poturlało się ku rzece.
– Hermiona! – krzyknął
zupełnie bezsensownie Draco, nie wierząc w to, co się dzieje. Przeklęta bariera
stawała pomiędzy nim a ukochaną.
Usłyszał plusk, a zaraz potem dziewczyna
zniknęła mu z oczu. Tak nie może być! To nie może się teraz skończyć! Załkał
ponownie i poczuł, że bariera ustąpiła. Podniósł z niedowierzaniem głowę, a
przez jego myśli przeleciał strzępek rozmowy jego i Hermiony:
„–
Voldemort – mruknęła nagle brązowowłosa dziewczyna, opierając głową o kolana
chłopaka i patrząc w niebo.
–
Co: Voldemort? – zapytał z lekka zaintrygowany blond włosy chłopak, gładząc
dziewczynę po włosach. Przeniosła na niego swój wzrok.
–
Voldemort nie znał miłości, to prawda, ale uważał to za największą broń.
Wykorzystał to – zastanowiła się chwilę – choćby w medalionie, swoim horkruksie.
Sądził, że Ron nie zniszczy wisiorka, bo załamie się widokiem mnie z Harry’m.
Na wizji była między nami miłość.
Draco
wysłuchał jej z uwagą.
–
Po co mi to mówisz?
Hermiona
uśmiechnęła się tajemniczo.
–
Bo może kiedyś ci się to przyda.”
Czyżby wtedy już coś
przeczuwała? Nie, to niemożliwe. Draco skarcił się w myślach za to, że nie
przypomniał sobie tego wcześniej. Być może zapobiegłby…
– Hermiona! – wrzasnął
ponownie i wskoczył do spienionej wody.
Płynął niczym strzała.
Już dawno stracił siły, wiedział jednak, że nurt mógł zabrać lekką Hermionę
daleko stąd. Dlatego płynął dalej.
Nagle przed oczami
mignął mu skrawek czerwonego materiału. Tak! To bluzka Hermiony, na pewno!
Przyspieszył, o ile mógł, i udało mu się chwycić rękę ukochanej. Tylko co dalej,
co dalej? Pod prąd nie miał po co płynąć, i tak by nie dał rady. Mógł spróbować
wybić na brzeg, jednak górski nurt mocno spychał go w dół rzeki.
Nagle usłyszał dziki
wrzask, a chwilę potem poczuł czyjeś ręce, wyciągające go z wody.
– Weźcie najpierw ją,
błagam – wycharczał, krztusząc się lodowatą wodą. Lekarz dopiero teraz zauważył
Hermionę i jego oczy momentalnie się rozszerzyły. Spojrzał na chłopaka z
szokiem wymieszanym z podejrzliwością, a po krótkiej chwili koło nich pojawiło
się więcej mężczyzn. Wyciągnęli Hermionę i od razu pobiegli z nią do karetki.
Kilku z nich pomogło mu wydostać się na brzeg. Padł na ziemię i wypluł wodę,
zalegającą mu w płucach. Poczuł ciepły koc na swoich ramionach. Szczelnie się
nim okrył i powoli wstał.
Chwiejnym krokiem
ruszył w stronę noszy, wokół których zebrało się spore zbiegowisko. Dracon
nawet nie rozumiał krzyków lekarzy, po prostu chciał zobaczyć Hermionę. Jednak
ze względu na zatłoczenie dookoła niej, nie mógł. Znowu załkał, tym razem z
częściowej ulgi. Uratował ją – zrobił, co w jego mocy, teraz wszystko w rękach
lekarzy. Przysiadł na dużym głazie, z którego mógł obserwować karetkę.
Nagle poczuł dłoń na
ramieniu. Poderwał wzrok do góry i zobaczył za sobą płaczącego Charliego.
Spojrzał dalej i ujrzał Kate z Edwardem.
– Wszystko będzie
dobrze, stary – mruknął Charlie, zagryzając trzęsącą się dolną wargę. – Dobrze…
Draco mu uwierzył. Poczuł, że może mu ufać, że jeśli Hermiona się przyjaźniła z kolesiem, musi być godny zainteresowania. Skinął głową i przeniósł wzrok na lekarzy. Dostrzegł dziurę w otaczającym Hermionę kręgu. Natychmiast wstał i pobiegł, nie zważając na kujący ból w żebrach.
Draco mu uwierzył. Poczuł, że może mu ufać, że jeśli Hermiona się przyjaźniła z kolesiem, musi być godny zainteresowania. Skinął głową i przeniósł wzrok na lekarzy. Dostrzegł dziurę w otaczającym Hermionę kręgu. Natychmiast wstał i pobiegł, nie zważając na kujący ból w żebrach.
– Hermiona – jęknął,
widząc bladą ukochaną, leżącą na przenośnych noszach i podłączoną do mugolskiej
kroplówki. – Hermiona, obudź się…
Nagle Hermiona jak na
zawołanie otworzyła oczy. Zamrugała szybko, nie mogąc przyzwyczaić się do
światła panującego na dworze. W końcu była przez cały ten czas w ciemnościach.
Draco otarł łzy z policzków i z okrzykiem radości przytulił Hermionę, która
rozpłakała się w jego ramionach. Oboje łkali, wtulając się w siebie najmocniej
jak potrafili.
– Nigdy… Nigdy więcej
mi tego nie rób – powiedział Draco, próbując opanować drżenie w głosie.
Hermiona podniosła na niego swój szklany wzrok i zaczęła jeździć nim po męskich
rysach twarzy chłopaka. Zanurzyła trzęsącą się dłoń w jego gęstych włosach,
pragnąc już na zawsze być przy nim.
– Draco, ja… Ja
widziałam – zatrzęsła się ze strachu – Voldemorta…
Draco był zszokowany,
jednak uspokajał Hermionę głaskaniem po włosach.
– Cii, kochanie, już
dobrze… – uśmiechnął się z ulgą do dziewczyny. Odwzajemniła uśmiech, choć oczy
nadal miała zasnute mgiełką strachu.
Nagle Draconowi wpadł
do głowy szalony pomysł.
– Hermiono… – zająknął
się. – Hermiono… Kochanie moje, słońce… Kocham cię i na zawsze chcę być z tobą.
Wyjedziesz za mnie?
Złapał jej dłoń i ufnie
wpatrzył się w oczy wybranki.
– Ja… Draco, naprawdę?
– Blondyn skinął jej głową. – Och, oczywiście, że tak! – krzyknęła uradowana i
rzuciła mu się na szyję.
Od teraz wszystko miało
być dobrze…
***
Jestem dumna, pierwszy
raz chciałam napisać szczęśliwe zakończenie! :D
Myślę, że napiszę więcej części tego opowiadania.
INFORMACJA! W dniach 29 lipca – 9 sierpnia
wyjeżdżam! Więc na ten moment zawieszam bloga ;)
Jednak obiecuję, że wezmę ze sobą gruby zeszyt i napiszę 7. rozdział w górach. Będzie dłuugi, taka rekompensata za niezbyt regularne dodawanie notek :/
Pozdrawiam magicznie wszystkich Czytelników i ich rodziny! XD (tak, Wasz zwierzątka również się do tego zaliczają) :D
A może ktoś z Was będzie w tych dniach w Bieszczadach, w wioskach: Kalnica lub Zatwarnica (beznadziejna nazwa, kojarzy mi się z zatwardzeniem :x)? :D
Jednak obiecuję, że wezmę ze sobą gruby zeszyt i napiszę 7. rozdział w górach. Będzie dłuugi, taka rekompensata za niezbyt regularne dodawanie notek :/
Pozdrawiam magicznie wszystkich Czytelników i ich rodziny! XD (tak, Wasz zwierzątka również się do tego zaliczają) :D
A może ktoś z Was będzie w tych dniach w Bieszczadach, w wioskach: Kalnica lub Zatwarnica (beznadziejna nazwa, kojarzy mi się z zatwardzeniem :x)? :D
Pierwsza! :D A miniaturka świetna <3 Uwielbiam Cię!
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to aż mi się oczy zaszkliły. Wzruszyłam się! :)
UsuńDziewczyno! Ty to umiesz wzbudzać emocje u człowieka! Przestraszyłam się, że... Mionka się nie obudzi. Gdy czytałam te momenty, gdzie Draco płakał - sama płakałam.
OdpowiedzUsuńWzruszyłaś mnie po prostu!
Pozdrawiam i życzę miłego wyjazdu :)
Kaja Malfoy
Dziękuję Wam, dziewczyny, nawet nie wiem, jak to się stało, ale Wasze komentarze momentalnie dały mi pomysły na nowy rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka ! Taka... Urocza :) ja osobiście wolę smutne zakończenia, ale to mi się podobało :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, em.
potterowskie-co-nievo.blogspot.com
Super :-) Uwielbiam szczęśliwe zakończenia :-)
OdpowiedzUsuńMojeminiopowiadania.blog.onet.pl
Um... Troche mi tak baaaaaaaaaaaardzo wstyd... Świetna miniaturka, taka poruszająca...
OdpowiedzUsuńWysłałam Ci coś na GG, gdybyś mogła zobaczyć, byłabym wdzięczna :-) Zua Finite - w sensie, ze niedobra...
Świetna! Świetny cały blog :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, niedawno zaczęłam pisac.
[http://umysl-czystszy-niz-lza.blogspot.com/]
Świetna, taka tajemnicza :) czekam na dalsze rozwinięcie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam : dramione-invisible-love.blogspot.com
Pozdrawiam,
ichhassedich ;*
O jeny naprawdę świetna miniaturka. Taka odbiegająca od innych. Od razu skojarzyła mi się z Igrzyskami Śmierci. Oddałaś wszystko, co chciałabym, żeby było zawarte. Mam nadzieję, że napiszesz kiedyś coś podobnego :)
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka Cave ;) i bardzo... Pomysłowa :) pamiętaj, że masz szybko wrócić i dodać dłuuuugą notkę. Miłych wakacji,
OdpowiedzUsuńGosia :)
czekalam-na-ciebie-cale-swoje-zycie.blogspot.com
wow miniatura mega ♥ łzy same zaczęły mi napływać do oczu i skapywać na koszulkę...
OdpowiedzUsuńświetny pomysł i cudowne wykonanie ;))
masz talent do pisania, ale ty już chyba o tym wiesz ?
ale cóż nie zaszkodzi powtórzyć ^^
nie wiem jak wpadłaś na coś takiego, ale coś wspaniałego, no i zachwyciłaś mnie, dlatego brak mi słów ;))
wcześniejsza miniaturka też była świetna ;))
taka inna, niespotykana, dziwna, ale piękna, po prostu piękna <3
i choć zakończyła się ich śmiercią to i tak sie w niej zakochałam ♥
Merlinie, Eve, nie wiem, co Ci odpowiedzieć. Jesteś boska! <3
UsuńBrak mi słów. Masz takie komentarze, że wena ze mnie wypływa, jednak za 2 minuty zaczyna się gala Teen Choice Awards i ma być tam Emma Watson, więc nic nie napiszę.
INFO: Rozdziału mam trochę. [Wczoraj miałam imieniny ;3]. Obiecuję, że 12 lub 13 sierpnia dodam rozdział!
Dziękuję wszystkim komentującym, naprawdę bardzo mnie wspieracie. Dziekuję ;)
Hejka :) Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Więcej: http://zakazana-milosc-moze-byc-slodka.blogspot.com/2013/08/liebster-award-info-na-koncu.html
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudoo *o* ! <3
OdpowiedzUsuńJeszcze + ta piosenka:
http://www.youtube.com/watch?v=PTA0Y8F853k
To można się super wczuć, *bynajmniej ja*, ale bez tej piosenki też, bo to tylko taki przypadkowy dodatek :D
Ogólnie super szablon i notka, nic dodać i ująć, spisałaś się Siostro! <3333
*Ogólnie przepraszam za zapłon do komentowania* xd
Za dużo ogólnie >_<
/R
26 year old Project Manager Briney Baines, hailing from Longueuil enjoys watching movies like "Swarm, The" and Brazilian jiu-jitsu. Took a trip to Coffee Cultural Landscape of Colombia and drives a Bugatti Type 18 5-litre Sports Two-seater. zobacz to teraz
OdpowiedzUsuń