poniedziałek, 13 maja 2013

4. Wspomnienia.






WAŻNE! Zmieniam swój nick na: Cave Inimicum. Jest to zaklęcie, które wyczarowuje barierę sygnalizującą pojawienie się w okolicy innych osób. Moja nazwa, Mionka M., wydała mi się taka... Pospolita? Zwyczajna? Nie wiem, ale bardzo mi się podoba nowa nazwa. :D Zmieniłam także zdjęcie profilowe, ponieważ strasznie mi się spodobało. :D

***
Ciemna postać żwawo maszerowała przez mroczną aleję. Wyglądała na nieco zdenerwowaną, a może nawet przestraszoną. Swe kroki kierowała do opuszczonego domu, stojącego pośród zarośniętego ogrodu. Sam budynek prezentował się dość marnie. Dolne okna zabite były poziomymi, spróchniałymi deskami, a górne szyby zostały powybijane z metalowych krat. Obdrapany tynk odłaził płatami ze ścian. Niegdyś czerwone dachówki pokryte były czarnymi glonami i obleśną, brązową mazią. Wiele z nich, potłuczonych, dostrzec można było na podjeździe przed domem. Z lewej strony budynku, w ścianie, wyżłobiona była wielka dziura pochłaniająca całe boczne skrzydło posiadłości. Jednak pomimo strasznego wyglądu, idąca osoba nie zlękła się i wkroczyła do budynku stanowczym krokiem przez rozwalone drzwi. Przystanęła na chwilę w miejscu, rozglądając się dookoła z trwogą. Hol wcale nie prezentował lepiej. Schody prowadzące na wyższe kondygnacje przywalone były gruzem i odłamkami drewnianych mebli. Na podłodze pokładały się ogromne ilości potłuczonych drobiazgów, poszarpanych tkanin i połamanych desek. Postać przełknęła głośno ślinę. Nagle usłyszała trzask dochodzący z góry. Wzięła głęboki oddech i podniosła drabinę leżącą obok zniszczonego fortepianu. Przystawiła ją do ściany i wdrapała się ostrożnie po chybotliwych szczeblach pod łuszczący się sufit. Popukała chwilę w twardą powierzchnię, aż usłyszała charakterystyczny pusty dźwięk. Na jej twarzy wykwitł uśmieszek pełen satysfakcji. Powoli otworzyła klapę. Na jej twarz padł zabłąkany promień niebieskawego światła. Był to młody chłopak, może szesnastoletni, o czarnych oczach i ciemnych włosach. Miał lekko zarysowaną, trójkątną szczękę i bladą cerę. Był mocno przejęty i przestraszony. Niezgrabnie wygramolił się przez klapę na brudną podłogę. Gdy stanął pewnie na nogach, spojrzał w kąt pokoju. Na metalowym krześle, owiniętym w różne poszarpane koce, siedział człowiek w średnim wieku. Ponieważ był skąpany w cieniu, chłopak nie mógł zobaczyć jego twarzy. Siedział nieruchomo, milcząc. W końcu odwrócił w jego stronę swoją głowę. Wyglądem przypominał węża, aczkolwiek było to na pewno złudzenie. Chłopak był pewny, że siedzi przed nim człowiek. Miał delikatnie zabarwioną skórę na niebiesko, także wyglądał dość... niecodziennie. Czerwone oczy mężczyzny świecił lekko w blasku świeżo zapalonej świecy. Wstał i podszedł do lekko zestresowanego młodzieńca.
– A więc to jest mój siostrzeniec, William Salvalez...
Okrążył chłopaka dookoła. Ten postanowił nie zdradzać, jak bardzo się boi – nie chciał źle wypaść. Stał sztywno, twardo wpatrzony w jeden punkt przed sobą. Czarny Pan uniósł bezlitosnym ruchem jego podbródek i spojrzał mu głęboko w oczy, używając legilimencji. Chciał sprawdzić, czy ten chłopak, jego RODZINA... "Jak dziwnie to brzmi" – pomyślał Voldemort. "Rodzina..." Czy chłopak ma czyste zamiary, czy jest wysłannikiem Dumbledore'a? Nie zauważył w jego umyśle niczego podejrzanego, ale postanowił pogrzebać jeszcze w jego wspomnieniach. Nagle zatrzymał się na jednej myśli. Przedstawiała ona chłopca i dziewczynkę, idących ulicą...
"Mała, brązowowłosa dziewczynka skocznym krokiem przemierzała ciche ulice Londynu w towarzystwie równie młodego chłopca. Co jakiś czas zatrzymywała się, zbierając z ziemi kasztany i wybierając co ładniejsze liście; chciała zrobić z nich bukiet. Czarnowłosy chłopiec w milczeniu przyglądał się jej poczynaniom. Widać było, że był osobą mało towarzyską. W panującej ciszy nie było słychać nawet wiatru, aż do czasu, gdy przerwał ją krzyk uszczęśliwionej dziewczynki:
Willi! Zrobiłam bukiecik! – Nagle dziewczynka stanęła w bezruchu. Chłopiec szybko znalazł się przy niej. – Jak myślisz... spodoba się tacie?
William zapatrzył się w dal. Dopiero, gdy dziewczynka szturchnęła go lekko w żebro, oprzytomniał:
No pewnie, że się spodoba! – Wtem zastanowił się. – Chociaż... Wiesz, nie wiem, czy to dobry pomysł, żeby dawać ojcu teraz te liście. Jest zajęty.
A czym się zajmuje...? – Dziewczynka popatrzyła na niego niewinnymi oczami.
No jak to czym? – spojrzał na nią z niezrozumieniem. – Czarną Magią, przecież!
Will... Ja nie chcę się uczyć tej całej Czarnej..."

Nagle poczuł silny wstrząs. Spojrzał zszokowany na chłopaka, który nie wiadomo jak znalazł się na kolanach. Uklęknął koło niego i dostrzegł, że chłopak płakał. W ogóle nie rozumiał jego reakcji na to wspomnienie. Co było w nim ważnego? Domyślał się, że chodziło o tę dziewczynkę. Słyszał, że Larysa urodziła Williama i córkę, ale nigdy jej nie próbował szukać. Uważał, że była za słaba by mu służyć, bo co może jakaś dziewczynka, wychowywana bez rodziców? Jednak w całym jego siostrzeńcu było coś dziwnego. Wyglądał jak śmierciożerca. Czarne, dłuższe włosy, równie czarne oczy, mały nos i blada cera. Ubrany obowiązkowo w na czarno. Było w nim coś niepokojącego.
– Williamie – zaczął uważnie – po co się tu zjawiłeś?
–  Ja... chciałbym... – Widać było, że chłopak wahał się chwilę. Byś może wspomnienie z dzieciństwa zaburzyło lekko jego decyzję. – Zostać śmierciożercą.
Voldemort zamarł. Tego się nie spodziewał. To był jeszcze młody chłopak, nie wiedział, na co się narażał... Larysa nie chciałaby, by jej syn został jego sługą...
– Chcę zostać śmierciożercą, bo odnajduję w tym swoje powołanie – ciągnął William coraz pewniej. - Chcę nim być. I proszę o przyjęcie.
Lord Voldemort nie miał serca. Ani duszy. A jednak... coś było w tym chłopaku, co kazało mu odmówić. Żal, współczucie, litość? Tylko dlaczego...?
– Williamie, nie. Nie przyjmę cię do moich szeregów. Odmawiam ci, bo wiem, że ta dziewczyna... twoja siostra, jak sądzę? - ciągnął nie czekając na odpowiedź. - Jest dla ciebie ważna. Śmierciożerca nie może mieć uczuć, bo nie wytrzymałby psychicznie. Odpuść.
William skamieniał. Zupełnie się nie spodziewał odmowy. Nie ze strony największego z czarnoksiężników. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Spojrzał na Czarnego Pana i pomyślał, że to przez jego durną siostrę nie może być jednym z NICH...
– Żałuj – syknął i spuścił się klapą w dół. Wraz z trzaskiem zamykanej podłogi w pokoju zapanowała ciemność.

***

Hermiona wraz z tłumem innych uczniów weszła do sali Transmutacji. Usiadła w ławce w przedostatnim rzędzie i wyjęła podręcznik. Spojrzała do kieszeni szaty, lecz nie było tam jej różdżki. Oczy dziewczyny rozszerzyły się w szoku. Była pewna, że ją brała z dormitorium... Nie mogła jej zgubić, nie mogła... Wtem spojrzała w górę i napotkała wzrok Harry'ego. Speszony chłopak odwrócił wzrok, zajmując się rozmową z Ronem. Rozejrzała się po klasie i dostrzegła swoją różdżkę w rękach Heks. Wkurzona wstała, kierując swe kroki w stronę znienawidzonej dziewczyny. Ta zauważyła już Hermionę. Uśmiechnęła się szyderczo i zakręciła patykiem w palcach. W brązowowłosej zawrzało. Co ona sobie wyobraża? Ale postanowiła być spokojna.
– Heks, oddasz mi moją różdżkę? – zapytała grzecznie.
– A co mi za to dasz? – odpowiedziała pytaniem. – Znalazłam ją.
Hermiona poczuła, jakby ktoś oblał ją zimną wodą. Jak można być aż tak bezczelnym?
– Oddawaj ją, dobrze wiem, że mi ukradłaś różdżkę – syknęła. Wszyscy uczniowie patrzyli teraz w ich stronę.
– Masz dowody? – zapytała, a na widok wściekłej miny Hermiony, uśmiechnęła się z samozadowoleniem. – Tak myślałam. I co teraz zrobisz?
– Bierz te łapy z mojej różdżki! – Hermiona nie wiedziała dlaczego, ale czuła do tej dziewczyny szczególną niechęć. Nie mogła przeboleć, że teraz to tamta triumfowała. Heks podniosła się ze swojego miejsca. Była trochę wyższa od Hermiony, przez co poczuła się jeszcze pewniej. Czerpała niesamowitą korzyść z patrzenia na bezsilność koleżanki.
– Nie tak ostro, siostro – warknęła, po czym dodała, szepcąc jej do ucha: – Nie chcemy, żeby przypadkiem ci się coś stało, prawda...?
Hermiona odsunęła się od niej na bezpieczną odległość. Heks nadal bawiła się jej różdżką, patrząc przy tym w oczy rywalki. Nagle, gdy Hermiona już chciała wyrwać jej magiczny patyk, ziemia zawirowała. Wszyscy patrzyli z przerażeniem, jak obie dziewczyny unoszą się w górę. Dookoła kłębiła się mlecznobiała mgła, nadając sytuacji potworny wyraz. Hermiona nie była zdolna do trzeźwego myślenia. Czuła tylko paraliżujący strach, nigdy czegoś takiego nie doświadczyła. Co to było? Wtem przed jej oczami zaczęły przelatywać obrazy z dzieciństwa. Dostaje pierwszego misia... Idzie do pierwszej klasy mugolskiej szkoły... Poznaje przyjaciół... Pierwsza kłótnia jej rodziców... Tata rzucający w nią wazonem... Policja, zabierająca rodziców na izbę wytrzeźwień... Tego było dla niej za dużo. Wszystkie wspomnienia, które chowała głęboko w swojej podświadomości, powróciły ze zdwojoną siłą. Po twarzy pociekły jej łzy. Miała ochotę zasnąć i nigdy się nie obudzić, byleby tylko nie oglądać tych strasznych chwil. Jej pierwszy chłopak, który zdradził ją z przyjaciółką... Jej mama, krzycząca w ekstazie, że nie chce jej znać... Krew na dywanie, a dookoła pełno opróżnionych butelek... Pani z opieki społecznej, próbująca zabrać ją do sierocińca... Hermiona nic nie widziała przez łzy. Nie mogła się opanować. Czuła się, jakby ktoś położył ją w kupce rozżarzonego węgla, karząc przeżywać jeszcze raz całe jej beznadziejne dzieciństwo. Nagle wszystko ustało. Mgła zniknęła, a dziewczyny spadły na podłogę. Heks od razu wstała i otrzepała szatę. Jedyną oznaką, że coś się działo, był jej przerażony wzrok. Złapała za swoje rzeczy i wyszła szybkim krokiem z klasy. Harry i Ron od razy za nią wyszli. Wciąż nie mogli wybaczyć Hermionie sytuacji z pociągu. Dziewczyna natomiast, w przeciwieństwie do Heks, nie mogła podnieść się z podłogi. Łzy zalewały jej całą szatę. Wyglądała, jakby w ciągu tej jednej minuty, przeżyła więcej niż ktokolwiek z innych uczniów w ciągu swojego życia. Nikt nie śmiał podejść i pomóc jej.
Do klasy weszła profesor McGonagall. Widok, jaki zastała, przyprawił ją o palpitację serca. Co prawda, po incydencie w Wielkiej Sali, niezbyt lubiła Hermionę, ale to jej uczennica! Od razu podbiegła do małego tłumku. Spojrzała po zebranych. Dziwiła się, że żaden z nich nie pomógł pannie Granger. Przecież miała wielu znajomych... Podeszła do niej powolnym krokiem i uklękła. Odciągnęła ręce dziewczyny od głowy i aż się przeraziła. Cała jej twarz okryta była słonymi łzami i smugami rozmazanego makijażu.
– Hermiono... Cicho, spokojnie... Hermiono... – McGonagall głaskała Hermionę po włosach. – Ci, już dobrze, spokojnie...
Uczniowie stali z rozdziawionymi ustami. Byli jeszcze w szoku, po tej mgle, po tej akcji... Nie wiedzieli, co czuła dziewczyna. A ona zdawała się znajdować w innym świecie. Cały czas miała przed oczami smutne sceny z dzieciństwa... A to alkohol, a to kłótnia, a nawet zdrada mugolskich przyjaciół... Widziała przez łzy profesorkę, próbującą ją uspokoić, lecz to było takie odległe...Nagle zachłysnęła się powietrzem. Poczuła, że wraca do klasy. Jakby gdzieś była...
– Hermiono? – zapytała wystraszona Minerwa. – Hermiono?!
Nikt nie wiedział, co się dzieje. "O co w tym wszystkim chodzi?..." – to pytanie krążyło po głowach wszystkich znajdujących się w klasie oprócz Hermiony i... Draco Malfoya. Był zupełnie nieprzejęty całą zaistniałą sytuacją. Stał w małym kręgu, utworzonym przez inne osoby, tylko dlatego, bo Blaise go tam zaciągnął. Co go obchodziła ta szlama...? Z zamyśleń wyrwał go przenikliwy głos pani profesor:
– Zabini, po pielęgniarkę! Już!
Jego przyjaciel wyrwał się z kółka i popędził do Skrzydła Szpitalnego.
– Hermiono, Hermiono... Co się dzieje? Hermiono?... – McGonagall wyraźnie panikowała. Jak dla Dracona, przesadzała. Boże, szlama coś tam zobaczyła strasznego, pewnie jak zginął jej kotek, a ona już wielkie sceny odstawia. No bo, jakie problemy może mieć Panna–Wszystko–Wiem–Najlepiej? Przecież na wszystko zna odpowiedź, nie mogłaby mieć kłopotów. Draco parsknął szyderczo, co przyciągnęło pytające spojrzenia innych Ślizgonów i oburzone Gryfonów. Sam nie wiedział dlaczego, ale po prostu wyszedł z sali. Nie mógł patrzeć na to, jak Granger robi z siebie ofiarę. Chociaż ciekawiło go, czemu nikt z pożal się Boże Gryfonów, albo chociaż z ciotowatych Puchonów, czy głupich Krukonów jej nie pomógł. Szedł ciemnym i pustym korytarzem – w końcu trwały lekcje. W pewnym momencie minął go Blaise z panią Pomfrey, biegnący szybko do klasy. Zabini nawet go nie zauważył. Malfoy zastanowił się, kiedy jemu przyjacielowi zaczęło zależeć na czyimś życiu. Przecież zawsze to był zimny drań, tak jak on. Czyżby ukrywał przed nim swoją drugą naturę?... Dracon nie mógł w to uwierzyć. I nie chciał.

***

Pielęgniarka podbiegła do dziewczyny, nadal leżącej na ziemi. Nie dało się jej podnieść, po prostu nie dało. Odchyliła jej głowę do tyłu i wlała do ust Eliksir Uspokajający. Wtem zaczęło dziać się coś dziwnego. Hermiona wstała i zaczęła kręcić się w kółko coraz szybciej i szybciej... McGonagall i Pomfrey próbowały ją zatrzymać, ale dziewczyna jakby przenikała przez ich dłonie. Dopiero, gdy Zabini rzucił się na nią i przygniótł do podłogi za nadgarstki, przestała. Jej ciało zrobiło się bezwładne i sflaczałe. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Pielęgniarka zaczęła panikować. Spojrzała jeszcze raz na eliksir i z przerażeniem przeczytała, że to trucizna. Natychmiast podbiegła do Hermiony i ponownie wlała jej jakąś ciecz do buzi. Tym razem antidotum.
– Patil, biegnij po dyrektora! Hasło to Cytrynowy Sorbet! – wrzasnęła spanikowana. – Zabini, ty najszybciej, jak się da przetransportuj ją do Skrzydła!
Zszokowany Blaise puścił dziewczynę i porwał ją w ramiona. Po raz drugi tego dnia wybiegł przez drzwi od sali. Pomfrey nie straciła jednak zimnej krwi i w ekspresowym tempie wysłała patronusa w kształcie zająca do Szpitala św. Munga, z prośbą o błyskawiczne przybycie paru uzdrowicieli do zamku. Spojrzała po raz ostatni na Minerwę i resztę uczniów, po czym wybiegła w ślad za Ślizgonem.
McGonagall oparła się ciężko o dębowe biurko. Przejechała wzrokiem po uczniach szóstego roku. Było ich całkiem sporo, ponieważ byli to uczniowie ze wszystkich domów, którzy zdali SUMa z Transmutacji przynajmniej na Powyżej Oczekiwań. Wśród nich nie dostrzegła jednak Pottera, Weasley'a i Malfoya... Chociaż nie, nie było też tej całej Heks... Jak je tam było... Ach tak! Stonehard. Nie podobała jej się ta dziewczyna. Źle patrzyło jej z ciemnych oczu. Już przy Ceremonii Przydziału postanowiła na nią uważać, co było o tyle trudniejsze, że Heks była wychowanką jej domu. Obserwowała ją w miarę możliwości i... dowiedziała się tyle, co nic. Minerwa westchnęła ciężko. Co tu się działo zanim ona przyszła?
– Czekam na wyjaśnienia – powiedziała stanowczym, acz ledwo wyczuwalnie drżącym głosem.
***

– Pani Pomfrey...? – zapytał niepewnie czarnowłosy chłopak o ciemnej karnacji. Gdy uzyskał w odpowiedzi słabe kiwnięcie głową, kontynuował: – Co... Co jej się stało...?
Szkolna pielęgniarka zakryła twarz rękami. Z jej gardła wydobył się cichy szloch.
– Och, chłopaku... Takiego ze świecą szukać. Pomimo, że jesteś z wrogiego domu, pozwoliłeś nadszarpnąć swoją opinię, niosąc ją tutaj...
Chłopak cierpliwie czekał, aż wreszcie odpowie na jego pytanie. Po chwili spędzonej na dumaniu, Poppy Pomfrey odezwała się:
– To moja wina. Pomyliłam eliksiry, chociaż byłam pewna, że biorę właściwy... Patrzyłam na nalepkę, było wyraźnie napisane: Eliksir Uspokajający. Chyba, że to ja, na stare lata, już niedowidzę... Och – załkała – ja głupia... Obiecaj mi, że gdy mnie stąd wyrzucą – nie próbuj się sprzeczać – zajmiesz się nią. To naprawdę delikatna i bardzo miła dziewczyna. Czasem w wolnych chwilach przychodziła do mnie podszkolić się eliksirów. Wiesz, chce zostać aurorem...
– Pani Pomfrey! Tam się coś chyba dzieje...
– Bardzo dobra dziewczyna, bardzo... A jaka pomocna... – Kobieta w ogóle nie zwracała uwagi na słowa chłopaka.
– Pani Pomfrey! – wykrzyknął zniecierpliwiony. Gdy pielęgniarka znów nie dała oznak, że go usłyszała, Zabini westchnął i wpadł na salę. Zobaczył, jak uzdrowiciele pochylają się nad dziewczyną i coś tam mamroczą. Podszedł bliżej i zobaczył, że dziewczyna leżała żywa, i się uśmiechała! Poczuł wielką ulgę w sercu. A zaraz się zastanowił: "Dlaczego ja się tak o nią martwiłem? O jakąś... szlamę?". Nie wiedział, dlaczego postąpił tak, a nie inaczej. Wtedy, gdy zobaczył jak Hermiona płakała, poczuł, że musi jej pomóc. Jednak zrobił to dopiero, gdy McGonagall mu kazała... Było mu z tym bardzo źle.
– Za-Zabini...? – jęknęła Hermiona. Wyglądała strasznie. Miała mocno opuchnięte oczy, rozmazany makijaż, upiornie blade policzki... I jej oczy. Oczy jej się nie śmiały.
– Hermiono, ja... - zawahał się. Zaczął rozważać wszystkie "za" i
"przeciw".
– Blaise?...
Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem. Po tych wszystkich latach, odezwała się do niego po imieniu... "Teraz albo nigdy" – pomyślał.
– Hermiono... ja… Chciałbym cię przeprosić. Wiem, że to za mało, po tym co ci zrobiłem, ale chcę, byś wiedziała, że żałuję każdej sekundy, w której wypowiedziałem w twoją stronę obraźliwe słowo. – wyszeptał chłopak.
Dziewczynie nagle przed oczami stanęło jedno wspomnienie:
„Mały, ciemnoskóry chłopiec bawił się na placu zabaw. Wyglądał na opuszczonego, nie uśmiechał się. Powolnymi ruchami przesypywał piasek przez palce jednej ręki, do drugiej. Niebo było ciemne; zasnuwały je szare chmury. Zbierało się na deszcz. A chłopak siedział i siedział… Wkrótce spadła pierwsza kropla wody. Za nią następna i następna, aż powstała ulewa. Wtedy chłopiec wstał z ziemi i przeszedł na huśtawki. Zdziwił się jednak, gdy zauważył na nich ciemnowłosą dziewczynkę ze spuszczoną głową. Podszedł do niej i poklepał w ramię. Dziewczynka spojrzała na jego wyciągniętą rękę. Nie uściskała jej.
– Czego tu szukasz? – warknęła.
Chłopiec przestraszył się. Ta jej wrogość i agresja… Odsunął się parę kroków w tył.
– Ja… Ty płakałaś, a ja chciałem pomóc – odparł jakby błagalnie. Wyraz twarzy dziewczynki złagodniał. Wyciągnęła swoją małą dłoń w jego stronę. Chłopak przyjął ją z ulgą. Usiadł na drugiej huśtawce i przyjrzał się towarzyszce. Była bardzo ładna. Miała długie, brązowe włosy, brązowe oczy, teraz zasmucone i małe usta. Nawet pomimo tego, że była cała mokra, miała w sobie jakiś urok. Deszcz mieszał się z łzami, tworząc na jej twarzy dziwną plątaninę wód.
– Co się stało? – zapytał chłopak, łapiąc ją za rękę. Odpowiedziała mu jedynie smutnym spojrzeniem. – Hej, co się stało?
– No bo… Moi rodzice…
I tak zaczęła się wieloletnia przyjaźń dwójki nieznajomych. Chłopiec to Blaise, a dziewczynka to Hermiona.”

Wtem nasunęło się jeszcze inne wspomnienie, smutniejsze:

„– Blaise! Blaise! – darła się brązowowłosa dziewczyna, biegnąc przez ciemne korytarze Hogwartu. – Blaise!
Ciemnoskóry chłopak w zielonej szacie zatrzymał się. Poczekał aż Hermiona do niego dobiegnie.
– Blaise… – zaczęła zdyszana. – Mam wrażenie, że mnie unikasz.
Chłopak spojrzał na nią badawczo, po czym rozejrzał się nerwowo dookoła. Akurat nikt nie przechodził; trwały lekcje. Złapał dziewczynę za ramiona i potrząsnął lekko. Wyglądała na zszokowaną. Jej włosy pozostawione były w nieładzie, a oczy wystraszone. Na jej pomiętej szacie widać było naszywkę z nazwiskiem i plakietkę: „1 rok”.
– Hermiono… Nie możemy się spotykać. – powiedział zimnym głosem.
– Ale… – zająknęła się. – Ale dlaczego?...
Blaise puścił ją i wskazał na swoją szatę.
– Jestem Ślizgonem. A ty – tym razem pokazał palcem na jej ubranie – Gryfonką.
– Ale Diable! – wykrzyknęła smutno dziewczyna. Co z tego?
– Posłuchaj! – warknął zniecierpliwiony chłopak. – Ja jestem czystej krwi! Nie mogę… Nie chcę się zadawać z takimi… takimi jak ty!
Dziewczyna zsunęła się po ścianie i zaczęła szlochać. Jej najlepszy przyjaciel zostawił ją, bo była szlamą. Odszedł. I nigdy nie wrócił.”
 – Blaise, ja…  – zawahała się dziewczyna, patrząc w oczy przyjaciela.
***
I jest! Tak długo nie pisana notka… Powstała. Jeśli są jakieś błędy – przepraszam, ale miałam nacisk czasowy, a już nie kontaktuję (za późna pora). Obiecuję, że kiedy tylko wrócę z trzydniowej wycieczki do Krakowa – sprawdzę błędy.
Dedyk dla Finite! – za jej nacisk czasowy i zgodzenie się zostania moją mężo-żoną. Zapraszam na jej blogi: www.women-of-holmes.blogspot.com i www.wojna-zartow.blogspot.com
Pozdrawiam bardzo serdecznie i mam małe pytanie: czy ktoś z Was mieszka w Krakowie? ;>

 

 

25 komentarzy:

  1. Moja ty żono-mężu! Cuuuuuuuudny rozdział! Wręcz genialny! Czytałam z zapartym tchem! Dziękuję za dedykację!
    Motyw przyjaźni Miona - Blaise został cudnie opisany. Te wspomnienia były tak żywe!
    Co to była za mgiełka? Nawiasem cudnie opisana scena załamania się Hermi.
    Czy ktoś na Tiarę rzucił Confundusa? Z takim charakterkiem to Heks pasuje do Gryfindoru jak kwadratowy klocek w okrągły otworek!
    Nie wiem co jeszcze można powiedzieć o tym genialnym rozdziale...
    Koffam ten rozdział!
    Jeszcze raz dziękuję za dedyk!
    Weny!
    F.
    Ps
    Drowned mieszka w Krakowie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia robi sie coraz bardziej intrygująca. Zdecydowanie zainteresowała mnie postać Willa. Mam nadzieję, że tylko Hermiona nie będzie tą ową brązowowłosą siostrą. Nadal dziwię się dlaczego Harry się tak dziwnie zachowuje. Przecież Hermiona jest jego najlepszą przyjaciółką, a nie jakaś tam Heks. Coraz bardziej nie lubię tej postaci.

    OdpowiedzUsuń
  3. ooooooooo cudowne ;) dokoncze pozniej komentarz (bo mam dodatkowy niemiecki musze spadac) ale naprawde swietnie piszesz i bardzo mi sie podoba twoja historia *.*

    Pozdrawiam Mika ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co tu dużo gadać? Rozdział jest cudny! Zgadzam się z poprzedniczką. Ta Heks bardzo mi się nie podoba. I ta przyjaźń Blaisa i Hermiony-super pomysł. Czekam na next i życzę weny,
    Gosia :(

    OdpowiedzUsuń
  5. No! Nareszcie NN ! Jak nie mogłam się jej doczekać :D Mi ta Heks od razu nie przypadła do gustu ;/ . A te wspomnienia... najlepsze było te przedostatnie, jak Hermi i Blaise byli dziećmi. Przyjaźnili się? Świetny pomysł. Nigdy bym się nie spodziewała, że Zabini i Miona... przyjaciele? Ale i tak cudna notka i z niecierpliwością czekam na next :)
    Pozdrawiam i dużooo wenki ci życzę ;**
    PS Jakby co to 15 rozdział już u mnie jest ;) Jeżeli chcesz to skomentuj, jeżeli też oczywiście będziesz miała czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motyw przyjaźni Blaise'a i Miony nie był od początku planowany. Akurat jednak przypomniałam sobie moje wspomnienia z dzieciństwa, prawie podobne, i tak jakoś... Poczułam się w ciele Hermiony. Dziwne uczucie, ale bardzo refleksyjne... Dziękuję za miłe słowa i obiecuję, że już niedługo nadrobię zaległości na Twoim blogu!
      Pozdrawiam,
      Cave

      Usuń
    2. Nie ma za co ;** A z nadrobieniem na moim blogu to nie musisz się śpieszyć :)
      Pozdrawiam
      Gin

      Usuń
  6. Jupi nowa notka :) Nie lubię Heks ... jest dziwna ... Fajny motyw przyjaźni Blaisa i Miony :) Zastanawia mnie ta mgła i to dlaczego się to wydarzyło hmmmmm... No to czekam na NN tylko błagam pisz szybko ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wróciłam z wycieczki i mam wenę, więc notka powstaje c: Dziękuję za miłe słowa. Mogę powiedzieć, że akcja z mgłą niedługo się wyjaśni ;>
      Pozdrawiam,
      Cave

      Usuń

  7. Zapraszam na nowy Rozdział 008 „Pan i pani Malfoy” na bloga http://pokochac-lotra.blogspot.com . Życzę przyjemnej lektury i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział. :3
    Hermiona i Blaise? Wow...-Nic innego nie przychodzi mi do głowy.:)
    A ja tam nawet lubię Heks. :3 Mam słabość do negatywnych postaci.
    Jeszcze raz: świetny rozdział. Czekam na kolejny!
    Weny!

    http://oczami-scarlett.blogspot.com/

    Ps. Ja mieszkam w Krakowie. ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu jestem i mogę skomentować! huhuhuhuuh ;>
    Rozdział ślicznie napisany. Te wszystkie opisy, dialogi, styl - genialne! :>
    Z każdą notką piszesz coraz lepiej i jak tak dalej pójdzie to Twoje opowiadanie znajdzie się na najwyższym miejscu w ścisłej czołówce Dramione! ( nie, nie przesadzam -.- ) Przede wszystkim trzeba Cię tu pochwalić za całkowitą oryginalność. Wszystkie pomysły, które wykorzystujesz do opowiadania, są niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju :)
    Znasz moje teorie związane z przebiegiem tych wszystkich akcji, ale czytając komentarze wpadłam na jeszcze jeden pomysł ;> hyhhyhyyh.
    Dobra kończę już, bo się strasznie rozpisałam :D
    Złapiemy się na Gadu :>
    Pozdrawiam cieplutko i życzę mega weny!
    Shadii. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shadi... Co mam Ci powiedzieć? Że nie wolno opowiadać kłamstw? To już wiesz. c:
      Całkowicie NIE zgadzam się z tą "czołówką". Przepraszam za słownictwo, ale pieprzysz głupoty.
      Pierwsza myśl, po usłyszeniu Twojej teorii, to: "telepatia". Potem zaczęłam się zastanawiać, że coś w tym jest. Ja przewiduję Twoje notki, a Ty moje... o_o Nie wnikam.
      Mimo kłamstw i głupot, jakie powypisywałaś, ogromnie Ci dziękuję! Tak mi nasłodziłaś, że na wszystkie herbaty (których nawiasem nie lubię) i cokolwiek innego, cukru mi wystarczy. I dodałaś mi weny (mnóstwo), co było niemożliwe, po wycieczce. c: Jestem wzruszona.
      Pozdrawiam gorąco i przesyłam Ci wenę z całusami,
      Cave

      Usuń
  10. Świetny szablon, omomom *o* Ogólnie rozdział mi się spodobał, więc zaraz zabiorę się za poprzednie :) No fenomen, no. Pozdrawiam ;3

    http://love-can-surprise.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam serdecznie na Rozdział 009 „Wyjaśnienia” na adres bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com. Życzę przyjemnej lektury!

    p.s.
    zgodnie z obietnicą nadrobię zaległości u Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  12. Śledzę od początku twojego bloga i jakoś nie chciałam pisać komentarzy ale piszesz tak nieziemsko że aż trudno nie napisać ;)

    http://zaplatanawopowiesciach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Nic się nie stało,że nie powiadomiłaś. Wybaczam Ci tak wspaniałym rozdziałem. Biorę się za poprzednie, których nie przeczytałam. Uwielbiam Twój styl pisania, kobieto! <3
    Jeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Heks jest naprawde dziwna :|
    od początku jej nie polubiłam :x
    nie no, ta akcja w klasie była epicka! a przyjaźn Blaisa i Hermiony? świetna.
    bosko opisałaś te wspomnienia kiedy byli dziećmi ;)
    więc kiedy nowy rozdział ? :D

    zapraszam do mnie: droga-do-milosci.blogspot.com ;) chętnie zapoznam się z Twoją opinią :P

    OdpowiedzUsuń
  15. Hejka :D
    Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award ! Gratuluję :3 http://zakazana-milosc-moze-byc-slodka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. To jak opisałaś te wspomnienia to było piękne, wzruszyły mnie...
    Aż szkoda, że zakończyłaś notkę w takim momencie.
    A Heks jest jakaś taka dziwaczna , ale nie powiem, że ciekawi mnie co jeszcze wyrządzi xD
    Ogólnie notka świetna *-*, aż można ją zjeść :P
    I <3 Will :D
    Masz dodać nową notkę jak najszybciej, bo pamiętaj wiem gdzie mieszkasz :D
    /R.

    OdpowiedzUsuń
  17. Hmm... Voldzio, współczucie i litość ... Ciekawe :D
    Wspomnienia *-*
    Heks to suka. Nie lubię jej >.<
    A notka świetna *-* <3333
    I nie będe mówić że masz dodać nową notkę bo ona już jest :D Ale masz dodawać następne i następne i następne x nieskończoność :P

    OdpowiedzUsuń
  18. Cześć :)
    Dawno mnie tu nie było i postanowiłam nadrobić zaległości :)
    William bardzo mi się podoba! Ciekawa jestem co kombinuje.
    Biedna Hermiona, dzieciństwo miała do luftu. Bardzo jej współczuje. Na dodatek Blaise ją zostawił bo nie jest czystej krwi... A jeśli już mówimy o Zabinim, to bardzo mi się podoba ten pomysł z ich przyjaźnią.
    Pozdrawiam,
    Gabi :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Czyli właśnie w tym momencie przestałam komentować... ach, głupia ja! Czytałam ten rozdział wcześniej, pewnie po tym jak się ukazał, ale nie wiem dlaczego nie zostawiłam znaku, że tu byłam. Dlatego teraz to nadrabiam <3
    Rozdział przecudowny! Przyjaźń Hermioni i Zabiniego... cud, miód i malina. Szkoda, że tak się skończyła.
    Nie lubię tej całej Heks. I życzę jej jak najgorzej ! :)
    Pozdrawiam magicznie
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń
  20. Ojejku, rozdział idealny <3 Wspomnienia Miony, jej przyjaźń z Blasem... Nie spodziewałam się, że on ma z nią coś wspólnego. Teraz nie dziwię się, że tak zareagował. Malfoy...zachował się zupełnie jak on. Ale w jego myślach było coś takiego prawdziwego: inni ludzie myślą, że znają nas, nasze życie na podstawie powierzchownych cech takich jak w tym przypadku należenie do Gryffindoru. Coraz bardziej zaczyna mi się podobać. A co do Heks, Rona i Harry'ego..walić takich przyjaciół xD

    OdpowiedzUsuń