I wtedy... Drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się
z wielkim hukiem, a przez nie do środka wleciało mnóstwo magicznych
fajerwerków. Wszyscy zaczęli panikować, uciekać w różne
strony lub rzucać się jedzeniem. Hermiona spoglądała
na to spod stołu z wielkim politowaniem. Dyskretnie spojrzała na profesora
Dumbledore'a i zauważyła, że ten majstruje różdżką pod stołem.
„A więc to jego sprawka..” – pomyślała, po czym zaczęła
śmiać się jak głupia. Wielu uczniów spoglądało
na nią podejrzliwie. Jako jedyna wiedziała, kiedy się
schować... Nagle wszystkie fajerwerki wybuchły! Dziewczyny zaczęły
piszczeć, gdyż, jak się
okazało, z fajerwerków posypał się Proszek Przylegający*.
Niektóre osoby były zielone, inne niebieskie, a nawet różowe. Hermiona nie
mogła się opanować i zaniosła się
śmiechem tak wielkim, że zagłuszył on nawet fajerwerki i krzyki innych uczniów.
Nagle poczuła, jak ktoś boleśnie wbija jej palec w plecy. Natychmiast przestała
się śmiać i przerażona powoli wyjrzała zza stołu. Jak przeczuwała, za
nią stała McGonagall w całej swojej fioletowej okazałości. Szybko
wylazła spod blatu i stanęła wystraszona obok wściekłej
profesorki. Wyglądała ona naprawdę
śmiesznie, cała w fioletowej mazi, z wystającymi fioletowymi kosmykami włosów
z jej ciasnego koka. Hermiona musiała ostatkiem sił powstrzymać się
od wybuchnięcia śmiechem. Jedynym argumentem
za powstrzymaniem się, był jej strach przed profesorką,
która wyglądała, jakby miała wielką
ochotę kogoś zabić. Nie zabić, rozerwać na strzępy.
Dziewczyna zdołała jeszcze przełknąć głośno ślinę,
zanim piękny i aksamitny głos ziejącej
ogniem Minerwy McGonagall dotarł do jej delikatnych uszu:
– PANNO GRANGER! Co pani sobie wyobraża?! Co to ma znaczyć?!
Najpierw przychodzisz ubrana w jakieś fatałachy z mugolskiego świata, a
teraz... TO! – Objechała wzrokiem całą Wielką
Salę. Zatrzymała wzrok na uśmiechniętym profesorze Dumbledorze,
również całym czystym, ale wytłumaczyła to sobie tym, że jest on potężnym
czarodziejem i zdążył wyczarować tarczę
ochronną. Hermiona spojrzała na dyrektora i odkryła,
że puścił jej oczko.
– Ale pani profesor... To nie ja! – odezwała się
Hermiona podniesionym głosem, czując, że zaraz wybuchnie, jeśli z
ust McGonagall polecą jeszcze jakiś zarzuty w jej
kierunku.
– Ciekawe, że pani jedyna wiedziała, kiedy się
schować! – Z oczu nauczycielki błyskały pioruny.
– Jak to jedyna? A profesor Dumbledore?! – Hermiona nie mogła
wytrzymać, zaczęła krzyczeć. Wszystko się
w niej gotowało. Jak ta kobieta mogła się jej czepiać o coś, czego nie
zrobiła? Obie panie nawet nie zauważyły, że krzyki ucichły, a wszyscy uczniowie
wpatrywali się w ten przedziwny widok. Nie często
można było zobaczyć profesor McGonagall wrzeszczącą
na swoją ulubienicę, bardzo mądrą
i zdolną czarownicę (na pewno najlepszą
na swoim roku). Szczególnie, że jej "ulubienica" odpyskiwała.
Najbardziej zdziwili się Harry i Ron. Kiedy Hermiona
stała się taka wybuchowa?
– Chyba nie próbujesz mi wmówić, smarkulo, że profesor Dumbledore
mógłby zrobić coś takiego?!
– A i owszem! Nie może pani całej winy zwalić na mnie, tylko
dlatego, że w odpowiedniej chwili weszłam pod stół! To nie moja wina! – Dziewczyna,
chcąc powstrzymać się od całkowitego wybuchu złości,
ruszyła raźnym krokiem do drzwi. Uczniowie usuwali się
prędko sprzed jej nóg. McGonagall stała zszokowana. Czy to na pewno
była Hermiona Granger? TA Hermiona Granger, bardzo pilna i uporządkowana
uczennica? I to jeszcze prefekt... Dumbledore uśmiechał się
smutno. Musiał, musiał to zrobić.
– Panno Granger! Proszę zaczekać! – krzyknęła
nadal zszokowana pani profesor. Dziewczyna stanęła, lecz nie
odwróciła się. McGonagall głośno warknęła:
– Szlaban. Kolejny, panno Granger. Wyślę sowę
do twoich rodziców... – nagle Hermiona odwróciła się
i z prędkością światła znalazła się
przy profesorce.
– Pani tego nie zrobi, błagam... – Dziewczyna trzęsła
się jak w transie. Wyraz twarzy McGonagall znacznie złagodniał, ale
nie dała się przekonać.
– Myślę, panno Granger, że sowa do pani
domu przyniesie większe skutki niż szlaban.
Hermiona popatrzyła na kobietę z niedowierzaniem. Oczy jej się
zaszkliły, a cera nabrała jeszcze bladszego odcieniu. Czym prędzej
wybiegła z Wielkiej Sali. Łzy tak zaślepiły jej drogę,
że nie zauważyła tłumu pierwszaków czekających pod wrotami na swój
przydział. „Oni nie mogą się dowiedzieć, nie mogą...” – to jedno zdanie gorączkowo
przewijało się przez mózg dziewczyny. Nawet nie
zauważyła, kiedy dotarła do sowiarni. Jej rodzice po prostu nie mogą,
nie mają prawa się dowiedzieć. Na co dzień byli
świetnymi ludźmi, ale tylko wtedy, kiedy wracała na wakacje. Normalne ich życie
składało się z alkoholu, alkoholu i jeszcze
raz alkoholu. Nawet nie pamiętała czasów, w których jej
rodzice nie pili. Przez to również się ich bała. Gdy jest w Hogwarcie,
oni na powrót stają się pijakami,
więc jeśli McGonagall wyśle im sowę... To już po niej. „Dlaczego?”
- to pytanie nurtowało ją
najbardziej.
Siedziała w sowiarni do późnego
wieczoru, aż w końcu poczuła mrowienie w nogach i piasek pod powiekami. Postanowiła
wrócić do Wieży Gryffindoru, ponieważ nie chciała dostać kolejnego szlabanu. „Już
trzeciego...” – pomyślała ze zgrozą. Zaczęła
skradać się jak najciszej korytarzami, wyglądającymi
jak z horroru. Nigdzie nie paliło się żadne światło, wszystko było mroczne
i tajemnicze. Słychać było tylko ciche pochrapywania obrazów i ledwie
dosłyszalny tupot jej stóp. Pomimo ciemności, dziewczyna cały czas oglądała
się za siebie, jakby chciała zobaczyć, czy ktoś za nią
nie idzie. Gdy wreszcie dotarła bezpiecznie pod portret Grubej Damy,
zastanowiła się, co dalej. Jak obudzi Grubą
Damę, to ta natychmiast zwoła alarm. „A jakby...” – główkowała. – „Nie, to nie może się udać.” Nagle zewsząd
rozległ się melodyjny głos Violette, przyjaciółki Grubej
Damy.
– Gruba Damo...
Obudź się, potrzebujemy cię!
Nagłe zebranie obrazów u Wielkich Mnichów przy Wielkiej Sali!
Gruba Dama czym prędzej wyszła z obrazu i ruszyła w
pogoń za Violette, która już przeskakiwała z obrazu na obraz kierując
się do Wielkiej Sali. „No i super... Nie ma to jak zostać
wykiwanym przez obraz...” – westchnęła w myślach
Hermiona. – „No nic, najwyżej prześpię się na korytarzu.” Z ponurymi myślami przygotowała sobie posłanie.
Gdy ułożyła się do snu, wreszcie mogła pomyśleć
nad sprawą w pociągu. Naprawdę
nie rozumiała zachowania Malfoya. Dlaczego to zrobił? Domyślała się,
że miał wielki problem, skoro pragnął bliskości szlamy, ale
nie rozumiała, dlaczego ją pocałował. Może przypominała mu
jakąś bliską osobę?
Nie, to niedorzeczne. Malfoy nie potrafi kochać nikogo. „Chociaż... Jakie
mam na to argumenty? To, że jest wredny i złośliwy? Że mnie przezywa? Przecież
to nie oznacza, że nie kocha NIKOGO...” – zastanowiła się.
Teraz to do niej dotarło! Nie miała podstaw twierdzić, że Malfoy nie ma uczuć,
skoro go dobrze nie znała. A ten pocałunek... To na pewno jakiś odruch. Mimo
wszystko, to nadal jest znienawidzony dupek Malfoy. Nic tego nie zmieni.
Uspokojona już dziewczyna, położyła się do swojego prowizorycznego łóżka
i momentalnie zasnęła.
***
Ciemna sylwetka młodego człowieka przemykała się
przez narastający gąszcz
dzikich krzewów i roślin. Widać było, że bardzo mu się
dokądś śpieszy. Nagle stanął, wyraźnie nasłuchując
jakiś dźwięków. Do jego uszu dotarły strzępki
rozmowy dwojga osób.
– Ale panie profesorze... Tak nie można!
– A co ty, smarkaczu, możesz wiedzieć o tym, co można, a co nie?
Hm?
– Niech pan będzie cicho, coś słyszałem...
Osoba pogrążona w ciemnościach wstrzymała
oddech. Tak nie może się to skończyć, nie teraz...
– Zdawało ci się. I pamiętaj,
masz to zrobić - powiedział jeden głos na odchodne i teleportował się
z cichym trzaskiem, który w zacisznym lesie rozniósł się
echem. Wtedy człowiek postanowił się ujawnić. Wszedł na oświetloną
polanę, gdzie jeden z rozmówców siedział na zwalonym pniu z twarzą
schowaną w dłoniach. Na chwilę
zmrużył oczy przez fale rażącego światła. Był to wysoki,
chudy chłopak, może szesnastoletni. Miał czarne włosy, czarne oczy i mały nos,
bladą karnację i bardzo białe zęby.
Ubrany był w czarne męskie rurki, czarne trampki i
czarną kurtkę. Z tylnej kieszeni spodni
wystawał mu drewniany patyk. Był bardzo przystojny. Chłopak siedzący
na pniu podniósł głowę. Gdy zobaczył GO przed sobą,
znieruchomiał. Czego on od niego chce? Szybko dostał odpowiedź.
– No proszę... – odezwał się
ciemnowłosy młodzieniec tonem ociekającym kpiną.
– Czyżby ktoś miał małą kłótnię
z ukochanym profesorkiem?
Chłopak spojrzał na niego ze znudzeniem. Był jasnowłosy, o jasnej
cerze. Wysilił się na lekki grymas, który w jego
mniemaniu miał być uśmiechem.
– Dobra, nie przeciągajmy. Pamiętasz,
co ci zleciłem? - warknął zniecierpliwiony brunet.
– Pamiętam. O co ci chodzi? Dlaczego to
dla ciebie takie ważne?
Chłopak podszedł do siedzącej postaci. Chwycił go boleśnie
za brodę i szarpnął do góry. Był bardzo wściekły.
– Po pierwsze, kiedy do ciebie mówię, stój. Po
drugie, ja tu jestem od zadawania pytań. Po trzecie: skoro pamiętasz,
to dlaczego nic nie robisz? – szeptał. Jasnowłosy nic nie odpowiedział i
spuścił wzrok. Po chwili jednak, jakby coś sobie przypomniał, skierował wzrok
na oczy mężczyzny przed nim. Uśmiechnął
się triumfalnie i powiedział głośno:
– Jak to nic nie robię? Wszystko już jest ustalone, a
niedawno weszło w praktykę. Idzie mi coraz lepiej.
Poczuł, jak ciemnowłosy puścił jego podbródek. Podniósł rękę
i w spokoju rozmasowywał go. W tym czasie jego towarzysz cofał się
pomału w gęstwiny krzewów.
– A ty gdzie idziesz? – zapytał zdziwiony blondyn. Ciemna postać
coraz bardziej zagłębiała się
w ciemności. Na chwilę przystanęła,
lecz zorientowała się, że musi już iść. Powiedziała
tylko na odchodne:
– Tylko nie przesadź. Jest dla mnie ważna. – I pochłonęły
ją ciemności. Drugi chłopak patrzył głupawo w jedno miejsce. „Dlaczego
zawsze ja? Dlaczego?” – pomyślał, aż nagle okręcił
się dookoła własnej osi i zniknął.
***
Dumbledore przechadzał się po swoim gabinecie w tę
i z powrotem. Rozmyślał nad czymś głęboko, bo na jego czole pojawiła
się mała, głęboka zmarszczka. Wzrok miał
nieobecny, a palce dłoni splecione za plecami. Był czymś wyraźnie zmartwiony.
Biała broda smętnie zwisała, a okulary-połówki
zsunęły się na koniec haczykowatego nosa.
Wyglądał dość marnie, ale nadal bardzo mądrze. „Dlaczego
Minerwa musi na wszystko reagować tak pochopnie? To miał być żart, a skończyło
się szlabanem dla niewinnej
uczennicy. I to jakiej uczennicy... Dlaczego Minerwa jest taka... Sroga?
Sztywna? Nie umiem tego nazwać...” – myślał dyrektor. – „Teraz nie będę miał zbytnio okazji, żeby porozmawiać
z panną Granger. Na pewno jest na mnie
wściekła.” Podszedł do
żerdzi feniksa Fawkesa. Tyle ten ptak zrobił, uratował już niejedno istnienie.
A on? Tylko wszystkich wystawia na pewną śmierć. Nie potrafił inaczej.
Czasem tak bywa, że człowiek ma taką naturę
i nawet, jeśli by chciał, nie potrafi jej zmienić. Kiedyś pewien mądry,
mugolski kapłan i pisarz powiedział:
"Aby stać się lepszym,
nie musisz czekać na lepszy świat"**
nie musisz czekać na lepszy świat"**
Lecz on nie umiał się do tego dostosować. To był
silniejsze od niego. Chciał uratować świat, o tak, ale... Nie swoim kosztem.
Taki już był. Czuł do siebie wielki żal, chciał być inny, lepszy, a jednak nie
potrafił. To już go przerosło. Usiadł ciężko na fotelu za swoim biurkiem.
Oparł głowę na złączonych dłoniach, co było jego nawykiem.
Wiedział, że długo nie potrzyma. Jego czas się kończy.
Poprzysiągł sobie, że nie umrze, dopóki odpowiednia
osoba nie dowie się o wszystkim. A to miało nastąpić
całkiem niedługo... Dumbledore wstał i podszedł do okna. Zapatrzył się
w krajobraz za oknem i pomyślał: „Gdyby wszystko było takie proste...” Westchnął
jeszcze raz po czym sięgnął po
pergamin z szafki przy parapecie. Wziął również gustowne, pawie pióro i
zamoczył je w granatowym atramencie. Zastygł w piórem nad pustą
kartką. „Gdyby wszystko było takie proste...” Już wiedział, co
napisać. Całą prawdę.
***
*
Proszek Przylegający - wymyślony przeze mnie na
rzecz opowiadania. Jest to kolorowy proszek, który, jak się go posypie na jakieś ciało stałe, przylega do niego i zmienia
kolor.
** Phil
Bosmans
Dedykacja
dla wszystkich tych, którzy przeczytali.
Witam
na drugim rozdziale opowiadania! Tak jak obiecałam, pojawił się w środę. Mam nadzieję, że się podobał. Ocenę pozostawiam Wam, Drodzy Czytelnicy. Następny rozdział pojawi się we wtorek lub środę za tydzień, ponieważ w ten tydzień mam ważny konkurs, do którego
muszę się przygotowywać. :c Jeżeli jednak udałoby mi się szybciej... ;> Dziękuję za każdy komentarz.
Pozdrawiam,
Mionka M.
Mionka M.
PS.
Mam już ponad 1000 wyświetleń! Dziękuję ;*
Rozdział fajny... Miona trochę zbyt pyskata, ale może być. Nie ogarnęłam, kto jest kim w "tajemniczym wątku" w lesie -> odniosłam wrażenie że te dwie osoby zmieniają się rolami, raz rozkazujący był blondynem, raz brunetem...
OdpowiedzUsuńNajbardziej mi się podobały rozmyślania Dumbledore'a i wyjaśnianie powodów panikowania Granger. Wszyscy przedstawiają jej rodziców jako szalenie sympatycznych ludzi, a tu taka niespodzianka...
Duuużo Weny od Cammelii :)
Dziewczyno teraz coś JA powiem TOBIE ;) Rozdział jest czadowy. Taki... tajemniczy. Tylko troszkę Hermionka jest zbyt pyskata, ale nie dziwię się ;) Jakbym była w tej samej sytuacji, to był też tak postąpiła. Ale to była niespodzianka... te fajewerki :D CZAD !! Tylko właśnie z tymi osobami, co był blondyn i brunet to troszkę ciężko mi się czytało, bo wtedy mi się coś mieszało, no ale to tylko moje "zwidy". Jak pisałam. Rozdział jest naprawdę super!! Pisz dalej ;) Będę czekała ;**
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Całuję ;**
Ginny ♥
Woow na serio super piszesz c:
OdpowiedzUsuńAż zazdroszczę talentu :D
Genialne!! A ta tajemnicza rozmowa w lesie... Hmmm chce więcej, więcej!!
OdpowiedzUsuńA co do mojego bloga... Zamierzam zmienić go w Dramione :) mam już pewną historię, ale jestem w trakcie pisania prologu :)
Dużo weny Ci życzę i czekam na NN :)
Fajny pomysł z tym Dramione! :D Czekam na Prolog :D Informuj mnie to o NN na Twoim blogu, okey? :D Dziękuję i wzajemnie życzę weny.. :3
UsuńPozdrawiam,
Mionka M.
Noo! W końcu znalazłam czas na przeczytanie. Rozdział - Mega. :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że ten fragment w lesie był trochę chaotyczny, ale ogólnie wszystko jest jasne i zrozumiałe. Świetnie piszesz, co pozostaje niezmienne :D
Podobał mi się rozdział - lubię tajemnice ;>
Mam pewną tezę, co do tego BLONDYNA w lesie;> Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi:D
Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę! ;*
Pozdrawiam cieplutko i życzę meeeeeeeeegaa weny! :D
Shadii. <3
Oczywiście wybaczam Ci, że wcześniej nie mogłaś. ;> Dziękuję bardzo za miłe słówka i powiem to raz: ten fragment miał być chaotyczny :D
UsuńNiestety muszę przyznać Ci rację, Twoja TEZA się sprawdziła. Nowa notka niebawem, może nawet szybciej niż planowałam... :D
Też lubię tajemnice ^.^
Pozdrawiam cieplej i również życzę Ci weny -.-
Mionka M. <3
ahhahahah ostatnim zdaniem rozwaliłaś! Oj wybacz mi no :D jeszcze trochę sobie poczekasz ;3
UsuńSuper blog! ;) Na prawde nie przepadałam za Dramione, ale ty spowodowałaś że mnie zafascynowało. ♥
OdpowiedzUsuńHm... Nie podobało mi się zachowanie Hermiony. Wiem, że mogła się zdenerwować, ale jakiś szacunek do profesorów trzeba mieć. Biedna McGonagall, teraz będzie się martwić, co się dzieje z panną Granger. A scena w lesie faktycznie tajemnicza. Zastanawiam się, o co chodzi. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale jakoś nie mam dziś weny na pisanie komentarzy.
Pozdrawiam
Nie chcę być niegrzeczna, ale Hermiona była wytrącona z równowagi już wcześniej. A została bezpodstawnie oskarżona o coś, czego nie zrobiła. Może lekko przesadziła, bo McGonagall jest profesorką, ale jest w wieku dojrzewania i okresu buntu zdarzają się bardzo często. I mogę Ci obiecać, że Minerwa martwić się nie będzie, więc...
UsuńPozdrawiam :D,
Mionka M.
Cudownie piszesz:) Lubię Harrego Pottera, więc opowiadanie strasznie mnie wkręciło:) Co się czepiają zachowania Hermiony? Moim zdaniem słusznie postąpiła, ale każdy może mieć swoje zdanie*-*
OdpowiedzUsuńWygląd bloga zabójczy^^
♥ www.blog-na-czterech-lapach.blogspot.com
♥ www.oczamichomika.blogspot.com
Hej Mionka!
OdpowiedzUsuńMam prośbę i to ogromną.
Założyłam już bloga o dramione, teraz pracuję nad wystrojem... i masakra. Zupełnie nie umiem nic ustawić, zupełnie nie wiem co i jak... Czy mogłabyś mi pomóc, jeżeli miałabyś czas, oczywiście :)
Nawet nie wiesz ile by to dla mnie znaczyło :)
Oczoczywiscie, ze coi pomogr tylko nie dzis bo juz nie mam dostepu do komputera. A jak miaaby wygladac moja pomoc? :D
UsuńChciałabym mieć tak jak ty nagłówek i mieć takie fajne tłoo xD Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi... A, w jaki sposób?? Może napisałabyś mi krok po kroku co i jak ??
UsuńPoradziłam sobie!!!! Metodą prób i błędów, ale się udało :)
UsuńJakby co wstawiłam prolog na moim nowym blogu:
OdpowiedzUsuńwww.dramione-zakazana-historia.blogspot.com
Jak chcesz to wpadaj :)
A kiedy NN??
No pewnie ze wpadne! Przepraszam, ze wczoraj ci nie odpisalam, ale zasnelam... Ja tez ustawilam szablon po swojemu :D
Usuńpozdrawiam,
Mionka M.
Rozdział świetny. Kocham taką pyskatą Hermionę, z charakterem. Mam nadzieję, że taka zostanie. Gratuluję pomysłu i weny, weny, weny życzę.
OdpowiedzUsuńCałuję
Kath<3 [moja-wersja-idramione.blogspot.com]
Witam!
OdpowiedzUsuńNajbardziej ciekawi mnie postać wysokiego bruneta. Nie wiem co kombinuje, ale widać bardzo mu zależy. ;)
McGonagall na prawdę oszalała. Zgadzam się w 100 % z Dumbledorem, jest taka sztywna :D
Czekam na następny rozdział! :3
Weny życzę!
Super. Widzę Hermionie języczek się wyostrzył :)
OdpowiedzUsuńKiedy NN??
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać :)
~hope~
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNN do wtorku lub środy, chyba, że wena pojedzie nad morze ;3
UsuńPozwoliłam sobie przeczytać komentarze i wcale tak nie uważam, że Hermiona jest za pyskata. Jej reakcja była normalniejsza od samego dyrektora. Jak przeczytałam o fajerwerkach, to od razu skojarzyłam to z rudymi bliźniakami. Nie wiem czemu, bo przecież ich nie ma :). Wracając jednak do naszego Albusa, to nie okazał się dobrym przykładem dla innych. McGonagall zareagowała niesprawiedliwie. Co jak co, ale oskarżać Hermione o takie głupoty było naprawdę nie za fajne. Nie wiedziałam, ze Hermiona ma taką sytuację w domu. Alkoholizm jest okropną rzeczą.
OdpowiedzUsuńScena w Zakazanym Lesie mnie zaintrygowała. Chcę sie dowiedzieć więcej na temat tego bruneta. :)
Dumbledore miał haczykowaty nos, a nie chaczykowaty.
Rozdział ciekawy :) W interesujący sposób przedstawiłaś Dumbledora- jako człowieka, który naraża wszystkich na śmierć, a sam się boi. Dobrze, że jego postać nie jest wyidealizowana. Pomysł z proszkiem oryginalny i podobał mi się. Rodzice Miony alkoholikami? To coś nowego :) Zgadzam się z resztą, że scena w lesie była chaotyczna i ciężko było się ogarnąć, ale sama scena interesująca. Lecę czytać następne rozdziały.
OdpowiedzUsuńhttp://how-to-say-i-am-sorry.blogspot.com/
http://scorose-our-senior-year.blogspot.com/
Genialny rozdział :) część o ,,brunecie, blondynie i tym trzecim'' troszeczkę chaotyczne, jednakże da się przeżyć :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie oddałaś charakter Albusa. :3
Życzę weny i gratuluję dotychczasowych efektów,
~Mudblood